|
|
Scena 1: (przy drodze)
[Milicjanci ustawiają domki z dykty]
Szczupak: Jeszcze, jeszcze, jeszcze, jeszcze, jeszcze, jeszcze, jesz... Już, już, już,
już, już, już!!!
Kapitan milicji: Bacuga, z krzyża, z krzyża!
Bacuga: Tak jest, obywatelu kapitanie!
Kapitan milicji: Popuszczaj linie południową!
Bacuga: Tak jest!
Milicjant II: Szybko, szybko, ustawcie ich tu w kolejce, musi być jakieś
życie na osiedlu!
Szczupak: Ja Szczupak, ja Szczupak! Do wszystkich, do wszystkich! Zaciągamy
sieć! Można zaczynać!
Scena 2: (na budowie misia)
[Misiowi odrywa się oczko]
Stuwała: W mordę kopane!
Kierownik: Co jest!?
Pracownik: Nic Panie kierowniku, oczko mu się odlepiło! Temu misiu!
Scena 3: (w sklepie)
[Stuwała chce kupić dwa misie]
Stuwała: Pani da dwa misie, tego rudego i tego w czerwonej czapeczce.
Sprzedawczyni: Jem przecież...
Scena 4: (w toalecie)
[Stuwała napełnia misia flaszkami z wódką. Jedna butelka okazuje się otwarta.
Postanawia odlać trochę do butelki po mleku i uzupełnić brakującą część wodą z
kranu. Z kranu jednak płynie szlam.]
Stuwała: O w mor...
Scena 5: (w klubie sportowym "Tęcza")
[Stuwała wchodzi do gabinetu Misia]
Stuwała: Przepraszam, że przeszkadzam.
Miś: Nie, wcale nie przeszkadzasz. Misie zapakowane?
Stuwała: Tak
Miś: Ile weszło?
Stuwała: No jak zwykle.
Scena 6: (przy drodze)
[Milicjant zatrzymuje kierowcę do kontroli]
Kierowca: Wczoraj jechałem tędy, tych domów jeszcze nie było.
Szczupak: Tak mówicie? A gdyby tutaj staruszka przechodziła do domu starców, a
tego domu wczoraj by jeszcze nie było, a dzisiaj już by był. To wy byście staruszkę
przejechali, tak? A to być może wasza matka!!!
Kierowca: Jak ja mogę przejechać matkę na szosie, jak moja matka siedzi z tyłu?
Szczupak (do mikrofonu): Halo, tu brzoza, tu brzoza! Źle cię słyszę!
Powtarzam, powiedział, że matka siedzi z tyłu... "Matka siedzi z tyłu!!!" Tak
powiedział!!!
Scena 7: (w sztabie milicji)
[Włodarczyk rozmawia z szefem milicji]
Włodarczyk: Przede wszystkim nie popadajcie w panikę. Jakiś lepszy cwaniak - matkę
po szosie wozi, staruszkę, żeby nas tylko wrobić !
Komisarz: Tak, to nam wskazuje na to, że życie stawia przed nami ciągle
coś nowego. I to jest raz. A po drugie, musimy mieć jednak różne warianty. I to jest
dwa. I dlatego proponuje wariant następujący: A gdyby tu było nagle przedszkole. W
przyszłości!
Scena 8: (przy drodze)
[Milicjant czyta poradnik]
Szczupak: A gdyby tu było przedszkole w przyszłości... i wasz synek mały
przechodził... eee w przyszłości. A gdyby tu było nagle przedszkole w przyszłości i
wasz synek mały tędy przechodził w przyszłości, którego jeszcze nie macie, więc nie
mówcie mi, że siedzi z tyłu!
Scena 9: (przy klubie sportowym "Tęcza")
[Autobus z zawodniczkami klubu "Tęcza" jedzie na zawody]
Miś: Jedziecie do stolicy kraju kapitalistycznego. Który
to kraj ma być może nawet tam i swoje ... plusy. Rozchodzi się jednak o to, żeby te
plusy nie przesłoniły wam minusów.
Scena 10: (przy drodze)
[Autobus zatrzymuje się]
Jarząbek: No to tradycyjnie - panowie na prawo a panie na lewo. Uuu! Ale tu
narodu...
[Milicjant egzaminuje kierowcę z przepisów ruchu drogowego]
Milicjant: No więc, co to jest teren zabudowany?
Kierowca: Co?... Teren zabudowany to jest minimum trzy budynki w odległości nie
większej, jak piętnaście metrów.
Milicjant: Trzy prawda, w odległości prawda piętnastu metrów! A tu jest
czternaście! Weźcie i zmierzcie sami, jeśli nie wierzycie milicji!
Żona kierowcy: On wierzy Panie milicjancie, on we wszystko wierzy! Bóg mnie
pokarał takim głupim chłopem!
Kierowca: Ale trzy, a nie dwa. Chyba, że tego tam też należy uważać za dom.
Scena 11: (w urzędzie celnym)
[Celnik kontroluje turystę. Każe mu wejść na wagę]
Turysta: Sto piętnaście!
Celnik I: Powinno być sto dziewiętnaście - cztery kilo wam brakuje.
Turysta: Schudłem cztery kilo!
Celnik II: Y, no, słowem przywozicie do kraju, cztery kilogramy obywatela mniej.
Turysta: Taak!
Celnik II: A gdyby tak każdy wracał ze stratą paru kilo, było by nas mniej
coraz!
Celnik I: Polaków!
Turysta: To co mam zrobić?
Celnik II: Sześćdziesiąt za każdy brakujący. A wykształcenie macie jakieś?
Turysta: Wyższe
Celnik II: A przepraszam, to po siedemdziesiąt pięć.
[Widać tablicę z napisem: "KAŻDY KILOGRAM OBYWATELA Z WYŻSZYM WYKSZTAŁCENIEM
SZCZEGÓLNYM DOBREM NARODU"]
Scena 12: (na granicy, w urzędzie celnym)
[WOPista kontroluje Misia]
WOPista I: Tu są paszporty. Obywatel Ochudzki Ryszard...
Miś: Tak. To ja.
WOPista I: Proszę za mną...
Scena 13: (w siedzibie Wojska Ochrony Pogranicza)
[WOPista pokazuje Misiowi paszport z wyrwaną jedną kartką]
Miś: Co to, kto to zrobił?
WOPista II: Ja!
Miś: Pan?
WOPista II: To ja się pytam kto! Pytam się!
Miś: Przecież ja...
WOPista II: Co to jest?!
Miś: Paszport...
WOPista II: Paszport!? To był paszport! Był!
Scena 14: (na granicy)
[Miś rozmawia z Jarząbkiem i przemawia do zawodniczek, po czym wychodzi z
autobusu]
Miś: Przynieś moją walizkę.
Miś: Słuchajcie, jedziecie sami! Trenerze, jest Pan odpowiedzialny za
mecz, za wyjazd, za wszystko!
Jarząbek: Tak?
Zawodniczka: Ale co się stało?
Miś: Nic się nie stało, wszystko jest w porządku... Dawaj to!
Miś (do celnika III): Zadzwońcie do rady ministrów, że zaraz tam jadę.
Scena 15: (w toalecie)
[Dwie sprzątaczki rozmawiaja. Po pewnym czasie wchodzi Stuwała i udaje sie w
kierunku pisuaru]
Sprzątaczka I: Jak to go cofnęli?
Sprzątaczka II: A to jak to, to Pani nie wie!? Na ministra ma iść. Dzwonili
wczoraj po meczu.
Sprzątaczka I: A skąd Pani wie?
Sprzątaczka II: Bo sama odbierałam telefon. Nikogo tu nie było, i jego też
nie było, bo widocznie tak go namawiali naszego ministra.
Sprzątaczka I: Głupi by był, jakby się dał wziąć na ministra. A bo mu tu
źle? Gdzie mu będzie lepiej? A za Marciniaka też wziął swoje!
Sprzątaczka II: No tak, tak ale Marciniak, proszę Pani, to się skarżył, że go
orżnął.
Stuwała: Nic nie orżnął, nic nie orżnął, bo takie są stawki! I Marciniak
nie jest dziecko. Trzysta tysięcy i mieszkanie i on jeszcze płacze. Nic mu się więcej
nie należy... Mnie to prezes ma do zapłacenia pińcet złotych za te szafkę, co mu
przewoziłem.
Sprzątaczka I: O! A nam to co, nie winien!? Jak wtedy co szklankę stłukł
!
Sprzątaczka II: To ja mu mówię, że szklanka cztery złote kosztuje, a on to "dobra, dobra" i nie zapłacił.
Sprzątaczka I: Właśnie! Miś!
Stuwała: Miś, Miś! Świńska rura nie miś! Pięćset złotych! Pięćset
złotych dla mnie nie ma, a sam forsą sra!
Scena 16 (w pokoju prezesa)
[Stuwała podchodzi do szafy i zaczyna mówić]
Stuwała: Ja chciałem powiedzieć, że nas prezes wszystkie rozliczenia... bardzo
dobrze prowadzi. Jak tylko coś yyyyy... że też yyyy... na przykład jest komu winien,
to zaraz odda... W ogóle to ni nigdy nic nie jest winien, bo jest w tych sprawach dbający.
Klub prowadzi dobrze...
Scena 17: (w domu Misia)
[Misia ze snu wyrywa dzwonek do drzwi. Wchodzi jego była żona Irena wraz z
ministrem i tragarzami]
Irena: No! Dzień dobry, Miśku! Wiesz, wpadłam na chwileczkę po, po swoje meble.
Słuchaj, mam nadzieję, że ci nie przeszkadzam?
Miś: Nie
Irena: Pozwól, że...
Miś: Napijesz się?
Irena: ... przedstawię ci...
Miś: Napijesz się czegoś?
Irena: Nie, dziękuję...
Tragarz I: A ja, jeśli Pan pozwoly, z przyjemnością!
Irena: Oj! Ostrożnie, Panowie, uważajcie!
Tragarz II: We dwóch nie damy rady.
Miś: Przecież ... jest was trzech...
Irena: Miśku, pozwól jeszcze raz, to jest właśnie Władek.
Miś: Strasznie przepraszam! Najmocniej, strasznie przepraszam! Bardzo proszę!
Niechże Pan Minister siada. Bardzo proszę.
Minister: Dajcie spokój z tym ministrem...
Miś: Proszę bardzo!
Minister: ... stare dzieje. Jak ci na imię?
Miś: Rysio! Yyy ...Ryszard...
Minister: Ryszard! Wszystkie Ryśki to porządne chłopy. Szkoda, że musieliście
się rozstać. No, ale z drugiej strony...
Irena: Tego Kossaka... tego Kossaka... i tego Buddę.
Miś: Czekaj, czekaj, czekaj, zaraz, zaraz! Jakiego Buddę?
Irena: Władeczku, Kossaka to bym chciała do sypialni, a tego Buddę to do
twojego gabinetu.
Miś: Ale czekaj, chwileczkę...
Minister: Bardzo Cię polubiłem chłopie... musisz kiedyś do nas wpaść.
Miś: Tak...
Minister: Tylko zadzwoń przedtem, żebyśmy... byli w domu. A to też ładne!
Miś: Co... No ale... A ty skąd wiedziałaś, że mnie zastaniesz... przecież...
wiedziałaś, że wyjeżdżam.
Irena: Przechodziliśmy, po prostu i wpadliśmy.
Miś: Jak to przechodziłaś? Z tragarzami?
Minister: Taa! Przechodziliśmy, z tragarzami. Bardzo Cię polubiłem chłopie.
Scena 18: (sen Misia)
[Misiowi śni się jak zakładał konto z żoną w banku londyńskim]
Bankier: Prose! Madam!
Miś: Pan mówi, że...
Irena: Że razem możemy korzystać z naszego konta.
[Następnie to jak żona wchodzi do mieszkania jak jego nie ma i wyrywa mu strony z
paszportu. A następnie zdarzenie na granicy z WOPistą.]
WOPista II: To ja się pytam kto! Pytam się! Co to jest?!
[I wreszcie to jak jego była żona Irena pobiera z banku londyńskiego wszystkie
pieniądze.]
Irena: Proszę Pana, proszę Pana! Poproszę wszystkie pieniądze z
naszego konta!
Bankier: Proszę bardzo...
Scena 19: (w sztabie milicji)
[Wlodarczyk wraz z szefem milicji komponują piosenkę]
Włodarczyk: Hej młody Junaku, smutek zwalcz i strach. Może na tym piachu za
trzydzieści lat przebiegnie, być może, jasna, długa, prosta, szeroka jak morze Trasa Łazienkowska !
Komisarz: A tego nie rozumiem, a dlaczego "być może"?
Włodarczyk: No... "być może"... bo on jeszcze nie wie.
Komisarz: Dlaczego nie wie? No jak to nie wie?! Ty popatrz bracie! No? Młody
człowiek... chłopak tak? Na warszawskim brzegu i dookoła pracują jego koledzy.
Ty widzisz to?
Włodarczyk: Tak, teraz tak !
Komisarz: No widzisz! I on ją zaczyna widzieć powoli jakby, te trasę! On ją
bracie widzi w swoich marzeniach! I ja by tu dawał od razu Gis!
Scena 20: (próba orkiestry)
[Dyrygent rozmawia z muzykiem]
Muzyk: Jak to od Gis?!
Dyrygent: Od Gis, od gitary. I w miejsce słów "być może" dajemy "z
pewnością". Uwaga!
Scena 21: (koncert)
[Spiewak śpiewa piosenkę skonponowaną przez Włodarczyka i Komisarza]
Śpiewak: Hej młody Junaku, smutek zwalcz i strach! Przecież na tym piachu za
trzydzieści lat, przebiegnie z pewnością jasna, długa, prosta, Szeroka jak morze Trasa Łazienkowska! I z brzegiem zepnie drugi brzeg, na którym twój ojciec legł !
La, la, la, laaa, la, la, la...
[Włodarczyk podchodzi do śpiewaka]
Włodarczyk: Brawo!
Komisarz: No pięknieś pan nam to wszystko wyśpiewał Panie Cwynar.
Śpiewak: Ja wam zawsze wszystko wyśpiewam!
Scena 22: (w sztabie milicji)
[Rozmowa Komisarza i Włodarczyka]
Komisarz: No widzisz!
Włodarczyk: Masz rację
Komisarz: Mówiłem Ci...
Włodarczyk: Przekonałeś mnie, potrzymaj...
Komisarz: Mmm...
Szef i Komisarz (razem śpiewają): I z brzegiem zepnie drugi brzeg, na którym
twój ojciec biegł! Pa, ram, pam, pam, pam...
[Wchodzi Miś]
Komisarz: Tak?
Miś: Nie przeszkadzam?
Komisarz: Cześć Rysiu. Co jest?
[W sąsiednim pokoju Sekretarka rozmawia z Handlarką]
Sekretarka (do handlarki): Już myślałam, że Pani nie przyjdzie.
Handlarka: Co miałam nie przyjść. Tyle, że na zachodnim wysiadłam, bo na
centralnym strach jak łapią.
Sekretarka: A no co robić...
Scena 23: (w sztabie milicji)
[Rozmowa Misia z Komisarzem]
Miś: No, mówi się trudno...
Komisarz: Rok, najmniej rok! To jest sprawa...
Komisarz: Tak jest, to jest... Rok...
Komisarz: Te baby to jednak są, daj spokój. Tak wziąć i wydrzeć. Ale co można
było zrobić? Nic.
Komisarz: Niic... Chociaż, wiesz, taka myśl przychodzi mi do głowy. ... Nie!
Skąd! Posłuchaj!
Scena 24: (koncert)
[Śpiewaczka śpiewa piosenkę ułożoną przez Komisarza]Scena 25: (w sztabie milicji)
[Komisarz i Włodarczyk dyskutują na temat nowej piosenki]
Komisarz: I dalej "żadnych kartek jak w twoim paszporcie"
Włodarczyk: "Byś był ze mną wyrywać nie muszę".
Scena 26: (koncert)
[Śpiewaczka śpiewa piosenkę ułożoną przez Komisarza]
Śpiewaczka: Żadnych kartek jak w twoim paszporcie, żadnych kartek wyrywać
nie muszę! Byś był ze mną wyrywać nie muszę!
Scena 27: (w toalecie)
[Rozmowa dwóch sprzątaczek i Stuwały na temat zagranicznej rodziny Misia]
Sprzątaczka I: Sama Pani słyszała?
Sprzątaczka II: Powiadam Pani! Kogoś tam namawiał, że jego ciotka przyjedzie z
Londynu i pieniądze przywiezie.
Sprzątaczka I: On kłamał!
Sprzątaczka II: Więc widzi Pani, że on też kłamał w tych papierach na
paszport co Pani u niego widziała.
Sprzątaczka I: Rodzina za granicą: "Nie posiada" Tak napisał.
Sprzątaczka II: A posiada, bo ciotkę ma. I to w Londynie, to zagranicą jest.
Stuwała: Forsę na koncie w Londynie ma, a nie ciotkę. Rośniak jak z klubu
odchodził to mi wszystko powiedział. To mnie każe do siebie dzwonić i wtedy
idiotyzmy do mnie różne gada: "A to ciocia z Londynu do mnie dzwoni" i dziwi się.
Sprzątaczka II: Patrz Pan, no!
Stuwała: Duperele różne takie! Tak je... ciotka jego...
Sprzątaczka II: Patrz Pani! To z tą ciotką to też nie prawda!
Sprzątaczka I: Ten człowiek w życiu słowa prawdy nie powiedział !!
Scena 28: (w wytwórni filmowej)
[Trzej robotnicy sączą bełta przy stole. Wchodzi Hochwander]
Hochwander: Panowie, no co jest? Trzy dni i już miało być rozebrane!
Robotnik I: Będzie rozebrane. Śniadanie kończymy i już robimy, panie
kierowniku.
Hochwander: Śniadanie to wy w domu jedźcie, bo mi tu reżyser na głowę włazi! Że dekoracja nie gotowa...
Robotnik II: Ty, co on za jeden jest?
Robotnik I: Kierownik produkcji, Hochwander. Przyszedł z kobitą i szpanuje! No, kończ Władziu i robimy!
[Robotnicy kończą delektować się bełtem, po czym wyciągają karty do gry]
Scena 29: (w biurze wytwórni filmowej)
[Miś rozmawia z Hochwanderem i poznaje Olę]
Hochwander: Hej!
Miś: Heej...
Hochwander: Nasza gwiazda. Olu przedstaw się Panu.
Ola: Aleksandra Kozeł.
Miś: Ochudzki... Ryszard. Bardzo mi miło.
Hochwander: Dobrze... No? Co słychać Rysiu?
Miś: Powoli...
Hochwander: Olu idź... zobacz co jest dzisiaj na obiad w bufecie... Bardzo
porządna dziewczyna.
Miś: Trudno! Co robić...
Hochwander: Serio, bardzo bym chciał, żeby się jakoś w życiu ustawiła. No
więc?
Miś: Janek, wiesz jak było! Była wojna! Pięć lat wojny, pięć lat
okupacji, wiesz...
Hochwander: Dwadzieścia osiem filmów o tym zrobiłem, robię dwudziesty
dziewiąty.
Miś: No, to już z samych filmów wiesz jak było. Było ciężko. A przed wojną
jak było? Za sanacji proszę Ciebie!
Hochwander: Osiemnaście filmów mam o tym. Co to za brat? Gdzie on jest?
Miś: Nigdzie! On jest tylko w świadomości tej mojej ciotki. Bardzo bogata,
siedemdziesiąt dziewięć lat, mieszka w Londynie. Wystarczy Ci? Rodzice wysłali mojej
ciotce zdjęcie. No, lekko przesadzone... Na zdjęciu było mnie dwóch, że niby nas
dwójka się urodziła, bliźniaków. I ciotka przysyłała po pięćdziesiąt
na każdego z nas! Czyli razem sto! Dla niej pięćdziesiąt czy sto to wiesz było bez
różnicy. A dla nas... Janek, co Ci będę dużo mówił. Nam było ciężko. Ojciec
bracie...
Hochwander: Przestań bo zwariuję! Wiem, że było ciężko! Osiemnaście
filmów mi było ciężko! Czego ty ode mnie chcesz?!
Miś: Ciotka za tydzień przyjeżdża do kraju. Pierwszy raz po pięćdziesięciu
latach. Musi nas być dwóch braci bliźniaków i do Ciebie z tym przychodzę... Janek, to co ciotka przywiezie dla brata jest twoje. no?
Hochwander: Skąd ja mogę wiedzieć... ile ona przywiezie dla brata?
Miś: Janek? Masz ze mną złe układy?
Hochwander: No powiedzmy... zgrałbyś epizod w moim filmie. Potem zachorujesz. I
to by była podstawa do poszukiwania sobowtóra na dublera. No i co, zadowolony jesteś
?
Scena: 30 (w biurze prezesa klubu "Tęcza")
[Miś rozmawia ze Stuwałą]
Miś: Rozmień sobie pięć złotych na jakieś złotówki, żebyś znów nie mówił,
że ci zabrakło i nie mogłeś się dodzwonić. Słyszysz?
Stuwała: No dobrze. To z Panem prezesem będę rozmawiał?
Miś: Telefon przyjmie jedna pani, potem podejdę ja. Wtedy zaczniesz...
Stuwała: Jak zwykle...
Miś: ... jak zwykle, jak zwykle! Tylko nie spóźnij się jak zwykle! Napis
sobie przygotuj, żeby ci budki nie zajęli. Po trzeciej zmianie świateł, będziesz
pamiętał? Tej kartki nie zgub! No idź już...
Stuwała: Będę pamiętał.
Scena 31: (w toalecie)
[Sprzataczki dostrzegaja podążającego w strone ubikacji Stuwałę]
Sprzątaczka II: Oooo, znowu idzie...
Sprzątaczka I: Mój mąż miał przeziębiony pęcherz, to ja wiem co to za ból.
Stuwała: Nic nie mam przeziębione, tylko lepiej na zapas! Bo dziś mam znowu
stanie przy tej cholernej budce! Się człowiek namarznie jak pies!
Sprzątaczka II: Ooo, widzi Pani! Ta sama budka co ją w klubie mieliśmy. To
zawsze można było gdzie zadzwonić czy coś.
Sprzątaczka I: Tak, a ta świnia przeniósł ją pod dom i trzyma!
Sprzątaczka II: A dzisiaj to co będzie? Też jako ta jego ciotka?
Stuwała: Pewnie tak, z Londynu będę liczył.
Scena 32: (w mieszkaniu Misia)
[Ola rozmawia z Misiem]
Ola: Zjesz coś misiu?
Miś: Ciebie zjem! Wiesz, nie wiem jak to możliwe... ale... bardzo cię
kocham.
Ola: Jak to?
Miś: No po prostu, po prostu Cię kocham.
Ola: Aha, rozumiem.
Scena 33: (pod domem Misia)
[Stuwała próbuje sie dodzwonić z budki telefonicznej do Misia]
Stuwała: Halo! Halo!
Pewna Pani: Proszę Pana! Ona nieczynna ta budka, nawet napis był, ale jakiś
obuz zdjął.
Scena 34: (w mieszkaniu Misia)
[Miś wraz z Olą leżą w łózku i rozmawiają. Miś co chwila przełącza kolor
światła]
Ola: Zawsze jak mnie całujesz, włączasz różowe światło. Dlaczego?
Miś: Po prostu dla nastroju. Na przykład jak o czymś myślę to zapalam
niebieskie.
Ola: Misiu, nie lubisz już mnie?
Miś: Najbardziej nie lubię umawiać się z baranami...
Ola: Jakimi baranami?
[dzwoni telefon]
Miś: Odbierz. Nie ma mnie.
Stuwała (dzwoni z apteki): Halo?! Będzie rozmowa międzynarodowa z Londynu!
Proszę nie odkładać słuchawki!
Ola: Misiu, Londyn! Do Ciebie...
Miś: Londyn? Znajdź mi papierosa. Halo!
Stuwała (z apteki): Ja bardzo przepraszam panie prezesie, że tak późno
dzwonię, ale... budka była nieczynna, także dopiero w aptece znalazłem telefon i tam
jestem. Także jeszcze raz przepraszam. A teraz będę liczył jak pan prezes mi... kazał. Raz, dwa, trzy, cztery, pięć ...
Miś: Cześć Romeczku! Co tam u Ciebie?
Miś (do Oli): Polański...
Miś: Co? Do Londynu?!
Stuwała (z apteki): Osiemdziesiąt dwa, osiemdziesiąt trzy, osiemdziesiąt
cztery, osiemdziesiąt pięć, osiemdziesiąt sześć, osiemdziesiąt siedem,
osiemdziesiąt osiem...
[Do Stuwały podchodzi Harcerz]
Harcerz (w aptece): Proszę Pana!
Stuwała (w aptece): Czego?!
Harcerz (w aptece): Proszę Pana, ja już obliczyłem. Stoi sto dwadzieścia jeden
osób. Czuwaj!
Miś: Czekaj! Czekaj! Czekaj! Czekaj! Czekaj! Czekaj! Czekaj! Zapiszę!
Zapiszę! Osiemdziesiąt osiem, osiemdziesiąt dziewięć, sto dwadzieścia jeden...
sto dwadzieścia jeden. No? Dobra! No dobra! No! Dobra to do zobaczenia!
Ola: To ten Polański - reżyser?
Miś: Oni chyba wszyscy poszaleli! Fronczewskiego chcę ze mnie zrobić! Tu
mnie Janek do filmu namówił, teraz ten mnie tu do Londynu ciągnie... Przecież ja nie mam do tego
głowy, no. Oszaleli! Jeszcze aktorkę jakąś muszę mu znaleźć!
Ola: Jaką aktorkę?!
Miś: Partnerkę jakąś dla mnie. Bo to jakaś tam taka rola, że ja tam jestem... Polak z żoną polką w Londynie. Ja się Janka Hochwandera muszę spytać. On to
się zna na tych aktorkach.
Ola: Misiu! Misiu, nie wolno Ci tego zrobić! Przecież wiesz jaki on zazdrosny,
on by mnie wtedy nie puścił! Kocham cię, ja Cię też kocham, bardzo! Wiesz?
Scena 35: (na planie filmu "Ostatnia paróweczka Hrabiego Barry Kenta")
[Rekwizytorzy przygotowują zająca z kota i kawałka skóry]
Rekwizytor I: Ty, jednego zająca można było zostawić...
Rekwizytor II: Eee? A na cholerę? Popchnij!
[Reżyser mówi do ekipy przez megafon]
Reżyser (do rekwizytora): Zając gotów?
Rekwizytor II: Gotów!
[Reżyser odkłada megafon]
Reżyser: Co to... Co to za jedni?
Zastępca: Nagonka... Dzieci do nagonki, z czworaków...
Reżyser: No to jest słuszna koncepcja.
Zastępca: Tak jest! To jest słuszna koncepcja.
Zastępca (do charakteryzatora): Ubrać w porcięta, zdjąć buty i ogolić mi to
całe towarzystwo.
Człowiek z nagonki: Ja podpisałem umowę na gajowego z wąsami.
Starzec z nagonki: A ja ogolić się nie pozwolę! Noszę zarost od przed wojny!
Reżyser: Obwiązać twarze szmatami, że... że niby dzieci zęby bolą. Dzieci
wtedy nie miały opieki dentystycznej. I tak jest najlepiej.
Zastępca: Tak jest! Obwiązać szmatami!
Reżyser: A co to? Co to jest?!
Zastępca: To ten znajomy od Hochwandera.
Rekwizytorka: Propozycja na dziedzica...
Zastępca: Ochudzki.
Reżyser: Ale co on ma na sobie?
Rekwizytorka: No... To ewentualnie można zdjąć.
Zastępca: O, to jest bardzo dobra koncepcja...
Reżyser: Ona jest bardzo dobra ta koncepcja ale dlaczego on ma pruski mundur na
sobie?!
Rekwizytorka: Pruski, bo to jest dziedzic pruski. O! Mam napisane w scenopisie -
"wchodzi dziedzic pruski".
Producent: Pruski, pruski... Bo on się nazywa Pruski! Wawrzyniec Pruski!
Polski dziedzic!
Rekwizytorka: No to mogę go przepasać po prostu.
Producent: Zdjąć to! To jest profanacja! To jest policzek w twarz dla
całej ekipy!
Reżyser: Uspokój się... Przecież to jest... sanacyjny dziedzic. Pamiętaj z kim
oni się wtedy kumali. A zresztą, niech zdejmie...
Reżyser (do statystów): Myśliwi gotowi?
Statyści: Gotowi!
Reżyser (do nagonki): Nagonka gotowa?
Statyści: Gotowa!
Reżyser: Kamera...
Zastępca: Włączyć!
Kobieta z klapsem: "Ostatnia paróweczka hrabiego Barry Kenta" - 701!
[Rekwizytor wypuszcza koto-zająca. Psy zaczynają ujadać. Koto-zając ucieka na drzewo]
Zastępca (do scenografa): No i co teraz?!
Scenograf: Trzeba będzie powtórzyć...
Zastępca: Co powtórzyć, co powtórzyć, ośle jeden?! Przecież to jest kot
- zawsze ci wejdzie na drzewo!
Scenograf: To... Można ściąć drzewo... Taką mam koncepcję.
Zastępca: Od koncepcji to jestem tutaj ja, rozumiesz?!
Reżyser: Na każdą rzecz można patrzeć z dwóch stron. Jest prawda czasów, o
których mówimy i prawda ekranu, która mówi: "Prasłowiańska grusza chroni w swych
konarach plebejskiego uciekiniera". Zróbcie mi przebitkę zająca na gruszy... Nie,
nie! Zamieńcie go na psa! Zamieńcie go na psa. Niech on się odszczekuje swoim
prześladowcom z pańskiego dworu. Niech on nie miauczy...
Scena 36: (w kiosku "Ruchu")
[Ola wchodzi do kiosku "Ruchu"]
Menel (do Ekspedientki): Wodę brzozową można prosić?
Ekspedientka (do Oli): "Politechnik" ?
Ola: Dziękuje, bardzo proszę.
Ekspedientka: Mhmm... Schabik!
Ekspedientka: Trzysta! Pojutrze będę miała "Poradnik
speleologiczny"...
Ola: "Poradnik spe..." yyyy, co to jest ?
Ekspedientka: Wątróbka...
Ola: Aha, dziękuję. Do widzenia.
Ekspedientka: Do widzenia
[Do kiosku wchodzi Mężczyzna, a za nim dwóch innych trzymając nosze, na których
leży kobieta]
Mężczyzna (do Oli): Pardon, pani zostanie. Pani będzie jako świadek,
przepraszam. Postawcie tu chłopcy! Tak, drzwi, drzwi!
Mężczyzna (do Ekspedientki): Pani tu sprzedaje?
Ekspedientka: Słucham pana?!
Mężczyzna: Ten szampon sprzedała pani, tak?!
Mężczyzna: Zadałem pani pytanie!
Ekspedientka: Nooo... Duchem świętym nie jestem!
Mężczyzna: Jak pani śmie?! Szampon do włosów! Regeneracyjny! Matka
dzieciom... Trzydzieści lat małżeństwa... Moja żona... I oto... Oto co mi
zostało... Co mi zostało... Oooo... Co mi zostało... Oto... Oto, co mi zostało
!
[Mężczyzna ściąga kobiecie na noszach chustę z głowy i zgromadzonym ukazuje się jej
łysa głowa]
Kobieta na noszach: Daj spokój, Kaziu.
Ekspedientka: Cholera jasna! Won mi tu stąd, jeden z drugim! Będzie mi tu
kłaki rozrzucał! Panie! Tu nie jest salon damsko-męski! Tu jest kiosk RUCH-u! Ja... Ja tu mięso mam!
[Wygania mężczyzn]
Scena 37: (w kawiarni)
[Miś z Olą siedzą przy stoliku]
Miś: Przyniosłaś wszystko?
Ola: Tak, ale ja nie wiem, czy dobrze, bo... ty mi dałeś formularz na paszport
służbowy.
Miś: A po co masz sama płacić za paszport i bilet? Polecisz na służbowy
paszport, jako zawodniczka klubu "Tęcza". Masz paszport służbowy Motylku i sobie
fruwasz po całym świecie.
Ola: Nosisz stale paszport przy sobie? Pokaż jak wyglądasz!
Miś: Tak!
[Miś romi nieco głupawą minę]
Ola: Och ty Miśku, ty...
Miś: Zdjęcia podpisałaś, do legitymacji sportowej też. Dobrze, daj mi jeszcze
dowód osobisty.
Ola: Ooo, dowód...
Miś: Dobra...
[Podchodzi kelnerka]
Kelnerka: Dwie kawy i dwie wuzetki. I co jeszcze?
Ola (do kelnerki): Dlaczego dwie kawy i dwie wuzetki?
Kelnerka: Kawa i wuzetka są obowiązkowe dla każdego. Bijemy się o "Złotą
patelnię".
Miś: Dobrze, pani pozwoli dwa razy zestaw obowiązkowy.
Kelnerka: Szatnia też jest u nas obowiązkowa!
Miś: Dobrze...
Ola: Znowu zgubiłam... A nie, są...
[Miś podchodzi do stolika, w którym siedzi Stuwała]
Miś (do Stuwały): Więc słuchaj... Tu masz napisane co jest w mojej kurtce:
dowód osobisty, kwestionariusz, i tak dalej, i tak dalej, i tak dalej. Numerek masz
dziesięć. Czekaj, zapiszę ci, żebyś wiedział. Dziesięć!
Scena 38: (na zapleczu kuchni, w kawiarni)
[Kelnerka wychyla sie przez okienko do kuchni]
Kelnerka (do Kucharki): Kochanie! Dolej trochę więcej wody. Jakaś oklapła jestem
dzisiaj. Mówię pani...
Kucharka: Pani Iwonko, pani wytrze tę szminkę, bo klient znów się będzie
pieklił.
Iwonka: Trzeba dać napis, żeby wpuszczać tylko w krawatach. Klient w krawacie
jest mniej awanturujący się.
Scena 39: (w kawiarni, w szatni)
[Miś wraz z Olą udają się do szatni]
Miś: Odbierałem... Przecież trzyma pan mój numerek w ręku!
Szatniarz: No, masz pan ten płaszcz!
Miś: Ale... To nie jest mój płaszcz.
Szef szatni: Bo pański numerek jest pusty, więc kolega dał płaszcz sąsiedni.
Jasne?
Miś: Ale ja przecież miałem paszport, dowód osobisty tej pani! Ja tam miałem
papie...
Szatniarz: To pan odbierał ten płaszcz! Mówił pan: dowód osobisty był,
paszport, jakieś papiery... Dwie dychy dał za zgubiony numerek.
Miś: Zgubiony numerek to ja trzymam w ręku i proszę, żeby mi pan wydał
płaszcz na ten numerek!
Kierownik szatni: Niech pan nie krzyczy na naszego pracownika. Ja tutaj jestem
kierownikiem tej szatni! Nie mamy pańskiego płaszcza i co pan nam zrobi?
Szatniarz (do kierownika szatni): Cham się uprze i mu daj. No skąd ja wezmę, jak
nie mam!
Kierownik szatni: Tu pisze! Niech pan se przeczyta.
[Widać tabliczkę z napisem: "ZA GARDEROBĘ I RZECZY ZOSTAWIONE W SZATNI SZATNIARZ
NIE ODPOWIADA"]
Scena 40: (w samochodzie, w drodze na milicję)
[Miś z Olą rozmawiają w samochodzie]
Ola: Dlaczego nie wezwałeś milicji?
Miś: Bo ja będę wcześniej tam u nich, niż oni tam u mnie.
[Miś zatrzymuje auto przed posterunkiem milicji i wychodzi z samochodu]
Miś: Poczekaj tu na mnie. Zaraz wracam.
Ola: A ja?
Miś: Przecież to mnie ukradli kurtkę, a nie tobie.
Scena 41: (w toalecie posterunku milicji)
[Miś wchodzi do toalety. Obok stoi milicjant pilnujący więźnia]
Milicjant: Obok! Co to przepisów nie znacie?!
Miś: Tak słusznie. Jak człowieka przyprze to zapomina o regulaminie. Macie
rację.
Milicjant (do więźnia w toalecie): No, długo jeszcze będziecie siedzieć?!
Więzień: Piętnaście lat, ale będę apelował!
Scena 42: (w samochodzie)
[Ola rozmawia z Misiem w samochodzie]
Ola: No jak, załatwiłeś ?
Miś: Co mogłem, to załatwiłem.
Scena 43: (w klubie sportowym "Tęcza")
[Uradowana Ola wbiega do gabinetu Misia]
Ola: Misiu, Misiu, Misiu! Patrz, patrz, patrz! Odesłali mi, odesłali
mi... odesłali...
Miś: Co?!
Ola: Chyba znowu mi ukradli. A nie, jest!
[Wyciaga swój dowód osobisty]
Miś: Co?!
Ola: Mój dowód!
Miś: Bomba! Słuchaj... To może i mój paszport odesłali.
Ola: O, Misiu, Misiu! Pójdźmy zobaczyć!
[Miś wraz z Olą podchodzą do skrzynki na listy]
Ola: Jest list!
Miś: Jest?! Otwórz!
Ola: Jest! Patrz jacy uczciwi!
Miś: Mhm... Znam uczciwszych...
[Miś wyciąga ze skrzynki pustą okładkę po paszporcie]
Ola: To obłęd, dlaczego ci odesłali okładkę?
Miś: Bo pewnie złodziej miał własną ładniejszą. A paszportu nie miał, to
sobie wyjedzie na ten mój paszport.
[Miś z Olą rozawiają wsiadając do samochodu]
Ola: Ale złapią go, bo zgłosiłeś kradzież.
Miś: Złapią, złapią, tak! Za rok, albo i później.
Scena 44: (na poczcie)
[Miś nadaje na poczcie telegram]
Kobieta na poczcie: Ro-mecz-ku, przy-jazd nie-ak-tu-al-ny! Ca-łu-ję, Rysiek.
Miś (do Oli): Bardzo żałuję. Nie chodzi mi o mnie... Chciałem żebyś ty zagrała
u Romka.
Ola: Misiu, Misiu, wymyśl coś! Ty jesteś taki mądry!
Kobieta na poczcie: Nie mogę wysłać tej depeszy! Nie ma takiego miasta -
Londyn! Jest Lądek, Lądek Zdrój, tak...
Miś: Ale Londyn - miasto w Anglii.
Kobieta na poczcie: To co mi pan nic nie mówi?!
Miś: No mówię pani właśnie.
Kobieta na poczcie: To przecież ja muszę pójść i poszukać, zobaczyć gdzie to jest. Cholera jasna...
Ola: Słuchaj, ukradli tobie paszport. Ukradnij komuś ty, ja ukradnę!
Scena 45: (w wytwórni filmowej)
[Pani Krysia rozmawia z pracownikiem]
Pracownik: Gdzie jest moja herbatka?
Pani Krysia: Tam stoi, na biurku.
Pracownik: Aaaaa... Dziękuję.
[Wchodzi Hochwander]
Hochwander: Pani Krysiu! Ma pani tu zwolnienie chorobowe.
Pani Krysia: Dziękuje panie kierowniku.
Hochwander: Za co mi pani dziękuje?! Aktor nam zachorował, pan Ryszard Ochudzki.
Ma trzy tygodnie zwolnienia. Pani da do prasy ogłoszenie... Z tym zdjęciem... Że
szukamy dublera.
Pani Krysia: A co mu jest?
Hochwander: Cokolwiek by mu nie było, leży w łóżku.
Pani Krysia: Mój Boże!
Scena 46: (w stołówce wytwórni)
[Pani Krysia podchodzi do Gońca stojącego w kolejce po obiad]
Pani Krysia: Masz. Oddasz to ogłoszenie jako pilne do gazety. Z tym zdjęciem.
Goniec: Kiedy mnie już tu zupę nalewają.
Pani Krysia: Taksówka czeka! Artysta zachorował! Ja w tym wieku nie jadłam.
Masz!
Pani Krysia: No idź! Na co czekasz?! Idź!
Scena 47: (przed wytwórnią i przed "Victorią")
[Goniec podchodzi do taksówkarza]
Goniec: Pan jeździ w "Ostatniej paróweczce hrabiego Barry Kenta"?
Taksówkarz: Taaak. A bo co?
Goniec: Bo pojedziemy, najpierw do "Victorii".
[Taksówka zatrzymuje się przy hotelu "Victoria"]
Goniec: Niech pan tu na mnie zaczeka. Muszę w końcu coś zjeść.
[Goniec wchodzi do "Victorii", wychodzi z niej tylnim wejsciem i szybko biegnie
do obleśnej knajpy "Apis"]
Scena 48: (w barze mlecznym)
[Kolejka przy kasie]
Klient: Puree ze smalcem.
Kasjerka: Nie ma smalcu, z dżemem są puree.
Klient: Dobrze, niech będą.
Klient II (do kelnerki): Proszę panią do mnie. Pani podejdzie.
Kelnerka: Zaraz!
Klient II: Niech pani wróci tu jeszcze.
[Kelnerka odchodzi]
Goniec (do Kasjerki): Gryczaną...
Kasjerka: Numerek siedemdziesiąt osiem, miejsce trzynaste, stolik trzy.
[Przy stoliku Klient III kręci łyżką w przytwierdzonym do blatu śrubą talerzu]
Kelnerka (do klienta III): No i co tak grzebie?! Jeszcze talerz przekręci!
Do widzenia!
[Kelnerka wyrzuca go]
Klient III: Do widzenia.
Kelnerka (do Gońca): Proszę!
[Goniec siada.Do stolika podchodzi Dryblas]
Dryblas: Który masz numerek?
Goniec: Siedemdziesiąty ósmy.
Dryblas: A ja siedemdziesiąty czwarty, tylko w kiblu byłem.
[Dryblas wypycha Gońca ze stolika}
Goniec: Ty, uważaj!
[Dryblas wstaje]
Scena 49: (przed "Victorią")
[Goniec wraca do taksówki]
Goniec (do taksówkarza): Straszne się tu chamstwo zjeżdża z całego świata. Kasza
niedogotowana... Jedziemy do redakcji, dać ogłoszenie.
Scena 50: (na korytarzu wytwórni filmowej)
[Rozmowa w kolejce do Hochwandera]
Kobieta: Przepraszam pana, za czym ta kolejka.
Mężczyzna w kolejce: Do "Ostatniej paróweczki", proszę panią.
Kobieta: Eeeee... To już dla mnie nie starczy.
[Kobieta odchodzi]
Scena 51: (w wytwórni filmowej)
[Do gabinetu Hochwandera wchodza dwie panie]
Hochwander: Słucham, po co tu panie przyszły?
Kobieta I: Noooo... Bo my jesteśmy takie podobne do siebie...
Kobieta II: ... wszyscy znajomi mówią o tym u nas w biurze.
Zastępca: Dziękujemy, dziękujemy paniom bardzo! Zadzwonimy do pań później...
[Kobiety odchodzą]
Zastępca (do Hochwandera): Nie były najlepsze.
Hochwander: Mężczyzn samych...
Zastępca: Tak jest, tylko mężczyzn!
Zastępca (do tłumu w kolejce): Tylko mężczyźni, pan proszę...
[Wchodzi Wesoły Romek i zaczyna śpiewać]
Wesoły Romek: Dzień dobry, cześć i czołem! Pytacie skąd się wziąłem?! Jestem Wesoły Romek! Mam na przedmieściu domek, a w domku wodę, światło, gaz!
Powtarzam zatem jeszcze raz: jestem Wesoły Romek! Mam...
Hochwander: Zabierzcie go stąd!
Wesoły Romek: Co! Dlaczego?! Ale ja się chciałem uzewnętrznić!
[Zastępca wypycha Wesołego Romka z gabinetu Hochwandera]
Zastępca (do Wesołego Romka): Niech pan wyjdzie!
Wesoły Romek: Jak to?
Hochwander: Won! Won! Koniec przyjęć! Odesłać wszystkich do jasnej
cholery! Niech im zapłacą po pół dniówki! Niech idą w diabły!
Scena 52: (w wytwórni filmowej)
[Hochwander krzyczy sam do siebie]
Hochwander: Cholera jasna! Sami dublerzy! Same sobowtóry! Eeehh... Czort mnie podkusił z
tym Ryśkiem! Cholera jasna!
[Wchodzi Paluch]
Paluch: No i jak?
Hochwander: Człowieku! Czyś ty też zwariował? Przecież ty masz być chory! No... Ty jesteś chory! Cięż-ko cho-ry! Pięćdziesiąt tysięcy złotych ten
dzień mnie kosztował! Czy... Chcesz siedzieć razem ze mną?! Jak ci się nudzi to
wyjedź! Na grzyby pojedź! Szlag mnie trafi!
Zastępca: Tak jest! To jest bardzo dobra koncepcja! Bardzo dobra koncepcja!
Niech pan jedzie na grzyby! Niech pan jedzie na grzyby! Proszę bardzo!
[Dzwoni telefon]
Hochwander (do telefonu): Słucham. Rysiek, przepraszam, że na ciebie
nakrzyczałem, przepraszam za te grzyby, ale chodzi o to, żebyś nie wychodził z domu!
[Miś mówi do telefonu]
Miś: Tak! Tak!
Miś (do Oli): Posłuchaj...
Ola: Za jakie grzyby on cię przeprasza?
Miś (do telefonu): No ale... Ale przecież ja jestem w domu...
[Hochwander mowi do telefonu]
Hochwander: I bardzo dobrze, że jesteś w domu!
Zastępca (do Hochwandera): Tak jest...
Hochwander (do zastępcy): Przyprowadź tego faceta, co tu był przed chwilą...
Zastępca: Tak jest... No!
Pomocnik: Pani Krysiu, ten facet, co tu był jest potrzebny! Wyszedł, potrzebny
jest...
Pani Krysia (do gońca): Zawołaj tu tego pana, co tu był!
[Goniec stukaw okno i krzyczy]
Goniec: Eeee!
Pani Krysia: No lećże, no! Szybciej!
Hochwander: Zaraz odwiozą mnie do Tworek...
Pani Krysia (do Hochwandera): Jest ten pan, panie kierowniku...
Hochwander: Dawać go!
[Wchodzi Wesoły Romek]
Wesoły Romek: Dzień dobry, cześć i czołem! Pytacie skąd się wziąłem?! Jestem Wesoły Romek! Mam na przedmieściu domek, a w domku wodę, światło, gaz! Powtarzam zatem jeszcze raz: jestem Wesoły Romek! Mam na p...
Scena 53: (na furmance)
[Paluch ze znajomymi jedzie furmanką]
Węglarz: Eeeeee, tam! Co on może wiedzieć...
Tatuś Tradycji: Wszystko może wiedzieć!
Paluch: Taka jest rozmowa... Wszystko... Wszystko może zrobić! Jak
specjalnie dał ogłoszenie, że mnie znalazł i ostrzegł...
Węglarz: Tak powiedział?!
Paluch: A jak! Mówi... Jedź, mówi na grzyby, bo i ja pójdę siedzieć i ty
pójdziesz siedzieć!
Tatuś Tradycji: Skąd by teraz grzyby wziąć? Znasz go?
Paluch: W życiu! Pierwszy raz! Z twarzy podobny zupełnie do nikogo!
Węglarz: Ale o co tu chodzi? O te cztery tony we wtorek?
Paluch: Emmm... Hmmm... A te dwanaście ton z zeszłego tygodnia? A te osiem ton
koksu? A ten lofiks?
Węglarz: No tak! Ten lofiks, tak!
Tatuś Tradycji: Jedźmy, jedźmy na te grzyby! Wio! Po drodze winko kupimy...
Córeczka mi się urodziła to jest okazja!
Węglarz: Co, znowu ?
Tatuś Tradycji: Eeee... Ta co cztery lata temu. Dziecko jest dziecko - wypić
zawsze można, nie?
Wąsacz: No i jak, znaczy się ona ma na imię?
Tatuś Tradycji: Zasadniczo, pobieżnie my ją nazywamy Marysia, ale tak chcemy jej
dać jakoś bardziej nowocześnie.
Wąsacz: Ahaaa...
Tatuś Tradycji: Jest takie jedno imię... Dobre dla dziewczynki...
Wąsacz: Jakie?
Tatuś Tradycji: Tradycja!
Scena 54: (w wytwórni filmowej)
[Hochwander krzyczy na pracowników]
Hochwander: Darmozjadów i matołów banda! Nikomu się nie chce, za przeproszeniem,
siedzenia ruszyć! Ja na głowie staje, pieniądze wydaje, żeby atrakcyjne treści
ogłoszenia przyciągnęły jak najwięcej osób. Zjawia się wreszcie poszukiwany dubler
do filmu, a film jest najważniejszą ze sztuk...
Zastępca: Tak jest!
Hochwander: ... I tego dublera najważniejszej ze sztuk wypuszcza się!
Portier: Widocznie przeszedł, jako jedna z osób...
Hochwander: Ile osób zgłosiło się na przegląd z ogłoszenia?!
Portier: Daj mi dziennik!
Portier: Osiemset osiemdziesiąt sześć.
Hochwander: Kobiety opuścić, resztę wszystkich sprawdzić!
Pomocnik: Ale jak to, wszystkich, w domu?
Hochwander: W domu, w domu! Ty lepiej głupiego nie udawaj!
Zastępca: To trzeba będzie całą noc jeździć!
Taksówkarz: Znajdziemy go panie kierowniku! Dwie noce będę jeździł, a go
znajdę!
Hochwander: Żeby mi tylko był na rano. Na rano!
Scena 55: (przed budynkiem kotłowni)
[Ekipa wysiada z taksówki]
Zastępca: A ty?
Taksówkarz (do zastępcy): Ho no, ho no! A kto podkręci licznik?
Hę?
Scena 56: (w kotłowni)
[Palacz rozmawia przez telefon i pali papierosa. W oddali słychać spiewanie
uradowanej gawiedzi]
Palacz (do telefonu): Kotłownia, słucham! Moje uszanowanie dla pani Kierowniczki...
Głos z tłumu: Uwaga chłopaki! A teraz zaśpiewamy naszą piosenkę!
Tłum: Raz, dwa! Raz, dwa, trzy! Pięć, sześć, siedem! Osiem! Raz, dwa!
Raz, dwa, trzy ! Pięć, sześć, siedem ! Osiem !
Palacz (do tłumu): Proszę chwilowo o spokój! Gdyż ADM do mnie dzwoni!
Palacz (do telefonu): Słucham pani kierowniczko. Tak jest. Aaaee... Aaaee...
Pani kierowniczko... Pani kierowniczko, ja to wszystko rozumiem... Ja rozumiem, że wam
jest zimno, ale jak jest zima to musi być zimno! Tak? Pani kierowniczko, takie jest
odwieczne prawo natury! Czy ja palę? Pani Kierowniczko! Ja palę przez cały czas!
Na okrągło!
Nie no, nie ma za co. Moje uszanowanie dla pani Kierowniczki! Moje
uszanowanie!
Palacz (do taksówkarza): Dwie...
[Ekipa rozmawia przy stoliku w kotłowni]
Taksówkarz (do Palacza): Jedna, wozem jestem...
Taksówkarz: No to co panowie, walczymy, czy przyglądamy się na siebie?
Zastępca: Czekaj, podpisz to! Jutrzejszą datę, przecież to jutro rano
będzie!
Pomocnik: Dobra jest, o!
Zastępca: Pokaż...
Zastępca: "My niżej podpisani, po sprawdzeniu 538 osób męskich, w ciągu 14
godzin, po przejechaniu 728 km zgodnie ze stanem licznika..."
Taksówkarz: No...
Zastępca: "... według listy, pod wskazanymi adresami nie stwierdzili nigdzie
obecności człowieka uwidocznionego na zdjęciu". Dobrze. Podpisz. Dobrze...
Taksówkarz: Na jakim zdjęciu?
Zastępca: Znasz tego faceta?
Taksówkarz: Nie
Zastępca: To znaczy, że podpisałeś prawdę.
Scena 57: (w domu we wsi)
[W wiejskiej chacie wnuczek ubiera koronę z folii aluminiowej i przybiega do
babci]
Wnuczek: Babciu, ja będę za Heroda!
Babcia: Za młody jesteś na Heroda!
Wnuczek: A co? Herod nigdy nie był młody?
Babcia: Nie!
[Do chaty wbiega zdyszana matka]
Matka: O, Jezu! Dzieci! Zbierajta te zabawki! Już, już! Ala, bier kubełko!
Ala: Jakie kubełko, mamo?
Matka: No to! Od wyngla! Szybko leć... I korytko świniowe bierz! Szybko
dzieci! Gdzie ojciec? Aha... Pijany śpi... To dobrze... Dobrze... Ty stary ,budź się! Budź się! Bier siekiera! Przywieźli wyngiel! Wyngiel! Wyngiel je we
wiosce!
Babcia: Wojna będzie, przed wojną tyz był!
Scena 58: (na furmance)
[Przez miasto jedzie furmanka]
Węglarz: Ja jednego nie mogę zrozumieć. Za dwie tony węgla dali nam cały wóz
choinek.
Tatuś Tradycji: Może im potrzebny był węgiel...
Paluch: Do czego?
Tatuś Tradycji: Do palenia w piecu.
Wąsacz: A choiną co, nie można palić?
Paluch: To nawet lepiej.
Węglarz: Chłop to u nas ciemny jest...
Paluch: He.
Węglarz: ... ale te z filmu to mają łby do interesu!
Paluch: Mają! Przecież jak mówiłem wam, że...
Tatuś Tradycji (do konia): Co staje? Co staje? Cztery kopyta a o drogę pyta?!
Węglarz: A co byś chciał?! Stworzenie czuje, że chcesz go orżnąć! Robi
tak samo jak my, a o suchym pysku cały dzień?! To co byś chciał?!
Paluch: Dobra, już no... cicho!
Węglarz: Ale co byś chciał, no ?!
Paluch: No dobra! To dam mu! Już...
Paluch (do konia): No Łysa, twoja dola! Ciągnij do dna! No... no tak, tak, tak!
Ooooo... dobra! O... tak, tak! O... masz, masz, masz! No!
Scena 59: (na furmance)
[Węglarze "w stanie wskazującym" jadą furmanką. Zbliżają sie do
radiowozu]
Paluch: Ło nie było, półtora... booo... Wacek... eee... było... przywiózł
pół... dwa... eeee... przyniosłem ja. Cicho! Cicho!
Milicjant: No co? Powąchajcie, powąchajcie! Co? Koń jest pijany! Tak?
Paluch: Koń? To ona, małe piwko wypiła, jak rany. No, pół piwka! W
poniedziałek idzie na odwykówę, wszyje sobie, będzie miała spokój...
Milicjant: Słuchajcie...
Paluch: ... władzy bym nie kłamał!
Milicjant: Taaa... Ten wasz koń, czy też wasza ona... nie dość, że pijana to
jeszcze brudna!
Paluch: To, to fakt! Jest trochę fleja. Nie zawsze się umyje po robocie. Tu pan
władza ma absolutnie rację!
Milicjant: Taaaa? No jak wy myślicie? Co ja wam mogę powiedzieć, co?
Tatuś Tradycji: Że pan nam proponuje mandat w wysokości sto złotych...
Milicjant: Wy mówicie sto złotych? Zgoda. Ja wam mówię drugie sto, czyli
razem dwieście.
Tatuś Tradycji: To może pan weźmie choinkę, panie władzo? Dwieście
trzydzieści - sztuka, to jest pan trzy dychy do przodu. Ładny krzaczek...
Milicjant: Pokażcie...
Tatuś Tradycji: No?
Milicjant: Ale drogo...
Tatuś Tradycji (do reszty): Łaska boska, że nas o te choiny nie spytał. Bo
byśmy...
Milicjant: Hej, wy tam! Zaczekajcie!
Paluch: Czekaj! Stój!
Milicjant: Czekajcie! Czekajcie! Zaczekajcie chwilę! Hueh... Dajcie mi
jeszcze jedną... dla brata... co?
Paluch: Czekaj, czekaj, czekaj, czekaj, czekaj, czekaj! Co to znaczy dajcie? Co to znaczy dajcie ?
Darmo mamy dać? Przecież towar kosztuje, tak?
Węglarz: Noooo...
Milicjant: Dobra! Potrzymajcie, zaraz wracam!
Scena 60: (przed wytwórnią filmową)
[Hochwander wjeżdża samochodem na teren wytwórni. Przed wjazdem zatrzymuje go
matka z dzieckiem]
Matka Robusia: Chodź Robuś...
Matka Robusia (do Hochwandera): Panie reżyserze kochany, ja, ja pana to
widziałam we wszystkich filmach. I w polskich, i zagranicznych i amerykańskich, ale
żeby tego łobuza, to żeby mu nie dać ani grosza, albo lepiej żeby mnie wszystko
wysłać, bo on to do mojej siostry, do tej suki uciekł, a przecież to jest jego
dziecko. W sądzie był. Mówi, że w więzieniu siedział, a przecież, dwa razy w
więzieniu jak byłam u niego, no to czyje to może być dziecko jak nie jego. Tego
łobuza! Robuś, zaświadcz, żeby nie była nasza krzywda, no powiedz, no powiedz kto to
jest, kto to jest, no?
Robuś: Tatuś.
Matka Robusia: Tatuś? tata!
Scena 61: (w domu Palucha)
[Hochwander z Ekipa wchodzi do mieszkania Palucha]
Zastępca: Szukamy pana Palucha.
Dyrman: Słucham?
Hochwander: Pan się nazywa Paluch?
Dyrman: Tak, bo co?
Zastępca: A może pan ma brata, panie Paluch?
Dyrman: Panowie pozwolą... że się... przedstawię... Zdzisław Dyrman...
zasadniczo...
Zastępca: Pan Hochwander, Chrostowicz.
Menel: Proszę siadać!
Zastępca: Szukamy pana Palucha!
Hochwander: Stanisława, Stanisława Palucha...
Dyrman: Zosiu!
Zosia: Mmhmmmm...
Dyrman: Jest Stach?
Zosia: Mmhmmmm... Stasiek! Milicja do ciebie!
Dyrman: Panowie pozwolą... moja żona... Zofia!
Paluch (do Hochwandera): Tu za te choinki dola...
Scena 62: (na planie filmowym)
[Reporter wypytuje aktorów na planie filmowym]
Reporter (do Oli): Żyjecie tu na planie filmowym, niczym w jednej, wielkiej
rodzinie. Prawda czasu, prawda ekranu, prawda... Wasz film mówi tę bolesną prawdę o
sanacyjnej rzeczywistości, prawda?
Reżyser: Ujadanie myśliwskiej sfory i strzelające korki szampanów nie są w
stanie zagłuszyć nadciągającej burzy.
Zastępca: Tak jest!
Ola: Nie są w stanie. Staramy się oddać tę atmosferę. Mamy pełne zaufanie do
reżysera, wszyscy do wszystkich. Nie chcę być kontrowersyjna. Oto młody wykonawca, amator.
Reporter: Amator?
Ola: Panie Staszku!
Reporter: Panie Staszku! Prosimy bardzo, panie Staszku!
Ola: Pierwszy raz w filmie. Może być wzorem dla nas wszystkich. Dziękując jemu, dziękuje symbolicznie całej ekipie.
Paluch: Dziękuje bardzo!
Reporter: Dziękuje bardzo!
Zastępca (cicho do Reportera): Cztery dni za nim jeździłem. Bez snu, bez
jedzenia... trafiony w dziesiątkę!
Zastępca (do mikrofonu): I to właśnie wzajemne zaufanie to jest podstawa naszej
współpracy, tu.
[Reżyser chwyta megafon i krzyczy w kieunku aktorów]
Reżyser (do ekipy): Uwaga! Próba generalna! Proszę bardzo, ruszamy!
Uważaj! Jesteście smutni, polowanie nie wyszło, zające przed wami pouciekały! O, przepraszam! A teraz dziedziczka!
Reżyser (do Palucha): Uważaj! Uważaj! Bierz dziedziczkę.
Reżyser (do Oli): Płaczesz, płaczesz, płaczesz! I do niego. Na
niego, na niego! Jemu w mankiet! Tak, tak. Proszę bardzo.
Reżyser (do koni): Konie teraz! Uważaj, bierz konie! Tak! Konie - łby
pospuszczać... Czy konie mnie słyszą?!
Reżyser (do ekipy): Podchodzimy do ogniska wszyscy.
Reżyser (do kamerzysty): Uważaj! Panoramuj na kocioł... Masz? I najeżdżaj!
Reżyser (do kucharza): Kucharz! Szerokim gestem, szerokim gestem! Więcej,
więcej pary idioto! I wyciągasz parówki! Parówki wyciągasz! Parówki!
[Kucharz wyciaga pusty nabierak]
Scena 63: (na zebraniu)
[Zebranie zwolane na skutek kradzieży parówek]
Mówca I: Zniknięcie tych parówek spowodowało niemały zamęt. To fakt...
Mówczyni I: ...Był to jednak zamęt grubymi nićmi szyty i wiemy, lep jakiej
propagandy kryje się za tymi nićmi...
Pracownik (z sekretariatu wytwórni): ... Dlatego też, te zniknięte parówki
zewrą jeszcze bardziej nasze szeregi...
Reżyser (do tłumu): ... my wszyscy stoimy twardo na gruncie pryncypialnego
sposobu planowania, które pozwólcie, że przypomnę w konkretnym zarysie. Oszczędność
powinna się... dewizą w życiu publicznym i gospodarczym... wszystko zależy od
właściwego wykorzystania potencjału jako podstawy rozwoju... użyteczności publicznej
... dla każdego obywatela ta podstawa musi się stać nawykiem w działalności
produkcyjnej. Jest to ogromne pole...
Ola (cicho do Palucha): To niesamowite, węgiel? A skąd pan bierze węgiel?
Paluch: Zasadniczo... z Węgorzewskiej...
Ola: To imponujące. A nie boi się pan tak węgiel wozić?
Paluch: Strach jest... No, ale zasadniczo... się zawsze staramy, żeby mieć kwit...
Ola: Pan ma ładne włosy.
Paluch: Możliwe... mhmm... ich nie widzę...
Reżyser (do tłumu): ... dla szerokich oddolnych inicjatyw!
Hochwander: To wszystko każe nam powiedzieć mocno i stanowczo...
Scenograf: ... parówkowym skrytożercom mówimy NIE!
Grubas z sali: Brygada młodzieżowa zobowiązuje się zaciągnąć wartę
młodzieżową przy nowo zakupionych parówkach, dla uczczenia rocznicy powstania naszego
przedsiębiorstwa.
Głos z tłumu: Trzydziestej pierwszej rocznicy!
Grubas z sali: Tak jest! Trzydziestej pierwszej, okrągłej rocznicy!
Kolega Grubasa (cicho do Grubasa): O musztardzie było wspomnieć...
Grubas z sali (cicho do kolegi): Mam musztardę...
Scena 64: (na furmance)
[Furmanka jedzie przez miasto. Paluch ogląda zdjęcie Oli]
Wąsacz (do Palucha): Pokaż! O cholera! Ale lala!
Węglarz: Artystka z tego filmu?
Tatuś Tradycji: Laleczka, takie są najgorsze france!
Paluch: Oddaj to! Oddaj to, bo cię strzelę jak rany!
Tatuś Tradycji: Masz, masz, masz!
Węglarz: No co? No co? Co ty ? O babę będziecie się tłukli, co? Ja... jak dzieci...
Tatuś Tradycji: O tym imieniu to ci jeszcze powiem, że takie dziecko -
Tradycja, to się ostatnio w Gdańsku narodziło. Masz, czytaj!
Paluch: "Po ceremonii w pałacu ślubów... państwo młodzi udali się dooo
raady zakładowej, gdzie dostali wiązanki ślubnych kwiatów. Wszyscy wzruszeni faktem,
że są świadkami narodzin nowej, świeckiej tradycji". Rzeczywiście! To w związkach
zawodowych im się urodziła?
Tatuś Tradycji: Pisze, nie?
Paluch: Wio, Łysa !
Scena 65: (na ulicy, przy samochodzie Misia)
[Miś obserwuje z samochodu Olę i Palucha. Po chwili Ola podchodzi do Misia]
Ola: No?
Miś: Kto to był?
Ola: No Stach, no ten twój sobowtór.
Miś: Ta obrośnięta małpa z czarnym ryjem to mam być ja?!
Ola: Ale...
Scena 66: (w domu Oli)
[Dzwonek do drzwi. Wchodzi Paluch]
Paluch: Przyszłem wcześniej gdyż... nie miałem co robić.
Ola: Stasiu! No chodź! Och, przepraszam, taka jestem... Dziękuje, takie
śliczne. Wiesz, to moje ulubione kwiaty.
Paluch: Tu masz jeszcze...
Ola: Poooco? Dziękuje! No czuj się jak u siebie w domu. Musisz jeszcze
poczekać chwileczkę. Jestem tak... niezupełnie gotowa. Wiesz, tak wcześnie
przyszedłeś.
[Ola wchodzi do łazienki]
Ola: Stach?
Paluch: Co?
Ola: Tam na stole leżą moje zdjęcia, możesz je sobie obejrzeć...
Ola: Staszek... Staszek, strasznie cię przepraszam, ale czy mógłbyś mi
przepchnąć wannę?
Ola: Ależ ty jesteś silny...
Ola: Gapciu, coś ty zrobił?! No, szczęśliwie to był tył szampon, a przy
okazji umyłeś sobie głowę. No! Idziemy do teatru.
Paluch: Do teatru?! Po co?
Ola: No, Stasiu, przecież ja pracuję w teatrze.
Paluch: Oooo Jezu...
Scena 67: (w teatrze)
[Przedstawienie w teatrze]
Aktorzy (śpiewają): Teraz jest wojna. Kto handluje, ten żyje. Jak sprzedam
kaszankę, słoninę, rąbankę to bimbru się też napiję. Spod serca, kap, kap,
słonina i schab, salceson i dwa balerony...
Ojciec (na widowni, do syna): Widzisz synku? Tak wygląda baleron!
Synek: Aha...
Aktorzy (śpiewają): Zabrali kaszankę, słoninę, rąbankę i boczek nie
posolony. Siekiera, motyka, piłka, szklanka. W nocy nalot, w dzień łapanka. Siekiera,
motyka, piłka, prąd. Kiedy oni pójdą stąd?
Ola (recytuje): Ale nie tylko satyrą i piosenką, nie tylko żartem walczyła
ludność z okupantem. A gdy zabrakło amunicji... A gdy zabrakło amunicji, znów
najlepszą pociechą były słowa piosenki. Koleżeńskiej, żołnierskiej, prostej...
posłuchajmy.
[Ola ze sceny dostrzega obrośniętego Palucha]
Aktorzy (śpiewają): Mmmmmm, mmmmm. Hej młody gwardzisto smutek zwalcz i strach.
Przecież na tym piachu za trzydzieści lat przebiegnie z pewnością, jasna, długa,
prosta, szeroka jak morze Trasa Łazienkowska i z brzegiem zetknie drugi brzeg, na którym
twój ojciec legł, la,la, laaaa, la, la, la, la.
Widz (na widowni, do Palucha): Niech się pan z łaski swojej odchyli troszkę, bo
ja nic nie widzę.
Paluch: To niech pan idzie do lekarza od oczu!
Kobieta (do Widza): Proszę pana, co pan się tak na mnie kładzie?
Widz: Przepraszam.
Scena 68: (w teatrze po przedstawieniu)
[Dwie sprzątaczki zamiatają widownię. Jedna zauważa stertę włosów]
Sprzątaczka: Pani Zosiu, pani Zosiu! Pani pozwoly!
Pani Zosia: Co?!
Sprzątaczka: Oooo... Pani zobaczy!
Pani Zosia: Aaaaa... ja wiem co to jest. Ja przedtem dwadzieścia lat w innym
teatrze też pracowałam. To tam jeden taki krytyk napisał, że na przedstawieniu jak
był, to wyrwał sobie wszystkie włosy z głowy.
Sprzątaczka: To pani myśli, że to też on?
Pani Zosia: Nieee... jakiś inny. Tamten sobie już wyrwał.
Scena 69: (na ulicy przy furmance)
[Do węglarzy podchodzi łysy Paluch]
Tatuś Tradycji: Stasiek! Tyś się na Amerykana zrobił! Kojak? W tym filmie tak
się ciebie stało?
Paluch: Nieee. W teatrze...
Tatuś Tradycji: W mordę kopany! W życiu bym do teatru nie poszedł!
Scena 70: (w domu Misia)
[Miś ogląda telewizję]
Lektor (w telewizorze): 10:0 dla Gwardii. A oto streszczenie poprzednich odcinków.
Porucznik MO - Lech Ryś sprawuje społecznie dyskretną opiekę nad gromadką urwisów,
sprowadzając ich na dobrą drogę. Dzięki trafnym poradom, zyskuje u urwisów przydomek
Wujek Dobra Rada. Oto nowy orzech dla porucznika - Tomek używa brzydkich wyrazów.
Kolejny odcinek nosi tytuł "Motyla noga Tomka Mazura".
[Program w telewizji]
Tomek: Ale nasypało, motyla noga! Już od kwadransa nie ma autobusu! Kurcze pióro!
Dziewczynka: Nie do wiary! Jak można się tak brzydko wyrażać?!
Tomek: A co mam mówić?! Jak mi nogi zmarzły... Motyla noga...
Wujek: No cóż! Widzicie, klimat był raczej zawsze przeciwko nam, no ale to
jeszcze nie powód, aby mówić brzydkie wyrazy, prawda?
Chłopiec: Właśnie! My to też mu tłumaczymy.
Wujek: Dam wam dobrą radę: kiedy następnym razem znów wyłączą wam ciepłą
wodę, przestaną grzać kaloryfery, albo stanie komunikacja i wasz kolega znów zacznie
mówić brzydkie wyrazy, wiecie co zróbcie wtedy?
Dzieci: Cooo?
Wujek: Udawajcie, że nie słyszycie, co do was mówi. Że nic nie słyszycie.
Dzieci: Huraaaa!
Dziewczynka: To jest wspaniała rada!
Chłopiec: Pycha!
Chłopiec II: Wyobrażam sobie jego minę!
Dziewczynka: Świetna rada Wujku. Bardzo dobra rada!
Miś (do telewizora): Znajdź dla mnie radę, Wuju!
Wujek (z telewizora do Misia): przecież to dziecinnie proste. Pieniądze z banku
londyńskiego może podjąć tylko Ryszard Ochudzki lub Irena Ochódzka. Dogadaj się
szybko z jakąś Ireną, ożeń się z nią i masz Irenę Ochódzką...
Scena 71: (w domu Misia)
[Irena pieści Misia]
Miś: Irena Ochódzka...
Irena: Misiaczkuuu! A Irusia będzie teraz całować oczka Misia-Rysia. Prawe
oczko Misia-Rysia, lewe o... [Dzwonek do drzwi] Ja pójdę, chyba mam prawo.
Irena: Kapitalne! To trikowe, czy na prawdę się tak ostrzygłeś? No kapitalne
misiaczku, na prawdę. Łysinko, musisz się jeszcze raz tak ostrzyc. O, już wiem,
wiem! Do ślubu się tak ostrzyżesz. O tak!
[Pokazuje Misiowi zdjęcia łysego Palucha, które ktoś zostawił pod drzwiami]
Miś: Do jakiego ślubu?
Irena: No, przecież przed godziną mi proponowałeś...
Miś: Co ty? Na żartach się nie znasz?
Irena: To był żart?
Miś: No a co?
[Irena wymierza Misiowi siarczystego policzka]
Scena 72: (w domu Oli)
[Miś robi Oli wyrzuty]
Miś: Eeeee, see tam! Zachowałaś się w ogóle jak idiotka! Nie mogłaś mu
zostawić trochę włosów?
Ola: No nie mogłam, no jak? Jeśli jestem idiotka, to... za to ty jesteś mądry.
Miś: To debil. Jak ty sobie w ogóle z nim dajesz radę?
Ola: Jakoś daję. A dlaczego mam niby nie dać ?
Miś: Nie... nie wiem. Tak pytam.
Ola: Och, ty Miśku, ty złośniku. Ty głuptasku! Co ty sobie wyobrażasz, że ja z nim? Och ty świnko, ty !
Miś: No to jak ty w ogóle z nim?
Ola: Powiedziałam mu, że tak, że owszem, wszystko, ale dopiero w
Londynie.
Miś: Ty kłamczucho!
Ola: Nie skłamałam mu, przecież on nie pojedzie ze mną do Londynu, a kto
pojedzie ze mną do Londynu, kto?
Miś: To co wy w ogóle robicie?
Ola: Gadamy. O właśnie, powiedz mi, co to jest właściwie tradycja. On ciągle
o to pyta. Mówi, że to jakaś dziewczynka.
Miś: Debil! Tradycja to jest... coś ekstra.
Ola: Ekstradycja?
Miś: To jest przy... porwaniach samolotu, jak bandyta porywa samolot to możemy
go żądać z powrotem, właśnie na zasadzie tej tradycji... to stara tradycja. Jeszcze
od początku... lotnictwa. Ekstradycja.
Scena 73: (na furmance)
[Paluch tłumaczy węglarzom pojęcie "tradycja"]
Paluch: To jest tak, że jeżeliby nam ktuś, na przykład, rozumiesz, porwał
naszą furę i by go złapały to nam muszą oddać samolot, rozumiesz? To jest właśnie
tradycja. Że nam muszą oddać!
Tatuś Tradycji: Samolot?
Paluch: No!
Tatuś Tradycji: Na kiego wała nam samolot? A furę?
Paluch: Furę też!
Scena 74: (u fryzjera)
[Miś wchodzi do fryzjera]
Fryzjer: Moje uszanowanie panu prezesowi! Bardzo proszę! Będzie pan łaskaw...
Miś: Dziękuje!
[Fryzjer zostawia poprzedniego klienta]
Klient: Jak to, a ja?
Fryzjer: Zamówiony!
Miś: Dzisiaj panie Pawle, ostrzyże mnie pan kompletnie na łysą pałę.
Fryzjer: Na zero?
Miś: Wie pan, chodzi o grubszy zakład.
Fryzjer: Bardzo proszę, wiem!
[klient zapala papierosa]
Fryzjer (do klienta): Tu nie wolno palić!
Scena 75: (na budowie "wielkiego misia")
[Hochwander pokazuje pilotowi misia ze słomy]
Hochwander: Więc niech go pan go sobie obejrzy dokładnie, bo to i telewizja
będzie kręcić i kronika. Więc wie pan, technicznie, czy pan da radę podczepić go do
tego helikoptera, bo ja tu jestem głównym konsultantem do spraw artystycznych. Wie pan,
żeby to wszystko miało jakiś wyraz.
Pilot: Podczepić to on się da spokojnie. Trzy domki ostatnio ustawiałem
milicjantom i przy jakim wietrze. Tak mi dziękowali, że nie wiedzieli w co mnie
całować.
Hochwander: No dobrze. To sprawę umowy zaraz omówimy z prezesem komitetu
budowy. Pan idzie ze mną...
Pilot: Dobra, dobra ! Już schodzę !
Scena 76: (w biurze klubu "Tęcza")
[Hochwander, pilot i Miś rozmawiają w biurze Misia]
Hochwander: Więc tu pan podejmuje się, można powiedzieć, całej tej sprawy, bo
pan ma helikopter. Znaczy, w każdej chwili może pan mieć...
Pilot: Mogę mieć, z tym, że godzinę wcześniej muszę o tym wiedzieć.
Hochwander: No i cena jest konkurencyjna, bo pan nam załatwia za trzydzieści
patyków, a oficjalne ceny zaczynają się od pięćdziesięciu pięciu za godzinę.
Hochwander (do pilota): To już konkretnie proszę się komunikować...
Miś: Do mnie, do mnie! Tak, tak! Ja do pana numer mam. Jak coś będzie potrzeba
to zadzwonię do pana. Już pan tam wtedy przyjdzie, albo się ze mną skontaktuje. Jak
tam panu będzie wygodniej.
[Pilot wychodzi]
Hochwander: Więc moim zdaniem, po co mamy trzy razy przepłacać, jeśli mamy tu
faceta i on sobie też zarobi. Teraz tak: słomę załatwiłem spod Koszalina z PGR`u, a
do środka można dać. To społecznie, tak że nic nas nie kosztuje, a co ważne -
taśmę będę miał z nadwyżek, więc się nakręci filmik i też nas nic nie będzie
kosztowało. Także jesteśmy do przodu na tym jakieś sto osiemdziesiąt - dwieście tysięcy.
Miś: Mów, mów, mów...
Hochwander: To już wszystko. Aaaa... Załatwiłem, że misia kupi Muzeum Ludowe w
Olsztynku i to będzie ekstra sto pięćdziesiąt tysięcy. No i co?
Miś: Słuchaj! Ty będziesz robił dziadowskie oszczędności na sto - dwieście
tysięcy, żeby nas byle łajza z kontroli wzięła za tyłek! Więc wbij sobie w ten
twój oszczędny, kierowniczy, filmowy łeb: pieniądze należy zdobywać legalnie, a nie
lewymi kombinacjami! Ten twój sznurek z helikoptera może sobie fruwać za ćwierć ceny
z twoją żoną, a my, zapamiętaj sobie to, wynajmiemy helikopter na dziesięć godzin za
pełną stawkę godzinową od instytucji. "Dziesięć godzin" - słownie.
Hochwander: Ale to jest kilkaset tysięcy!
Miś: Zapłacimy, zapłacimy! Film zrobi na zlecenie instytucja i zapłacimy.
Rachunki mam z Cepelii na dwieście osiemdziesiąt tysięcy - zapłacimy. I nie sprzedamy
misia żadnemu muzeum nawet Narodowemu za milion!
Hochwander: To znaczy nie chcesz zarobić?
Miś: Powiedz mi po co jest ten miś?
Hochwander: Właśnie, po co?
Miś: Otóż to! Nikt nie wie po co, więc nie musisz się obawiać, że ktoś
zapyta. Wiesz co robi ten miś? On odpowiada żywotnym potrzebom całego społeczeństwa.
To jest miś na skalę naszych możliwości. Ty wiesz, co my robimy tym misiem? My
otwieramy oczy niedowiarkom. Patrzcie - mówimy - to nasze, przez nas wykonane i to nie
jest nasze ostatnie słowo i nikt nie ma prawa się przyczepić, bo to jest miś
społeczny, w oparciu o sześć instytucji, który sobie zgnije, do jesieni na świeżym
powietrzu i co się wtedy zrobi?
Hochwander: Protokół zniszczenia...
Miś: Prawdziwe pieniądze zarabia się tylko na drogich, słomianych inwestycjach.
[Hochwander chwyta za butelkę koniaku]
Miś: Nie, nie, nie, nie, nie, nie, nie! Nie stać cię! Ty musisz
oszczędzać!
Hochwander: Słuchaj Rysiek! Ty nie bądź taki demagog! Jak ty robisz kombinacje
to jest wszystko dobrze, a jak ja coś zaproponuję... to mi robisz szkolenie...
Miś: Ja kombinacje? Powiedz mi jedna, a dam ci wypić cała butelkę koniaku. No?
Hochwander: Daj mi pięćdziesiątkę!
Miś: No mów!
Hochwander: A kto nakręcił aferę z fałszywym bratem? Przerwałem zdjęcia,
ogłoszenie. Kosztowało mnie to ponad trzysta tysięcy.
Miś: Ciebie?
Hochwander: Pieniądz jest pieniądz! Kilkaset tysięcy, za niepewne kilkaset
dolarów i to jak ciotka będzie miała gest. I to według Ciebie jest w porządku!
Miś: Janek, nie mieszajmy myślowo dwóch różnych systemów walutowych. Nie
bądźmy Pewex`ami. Dostajemy za tego misia, jako konsultanci 20% ogólnej sumy
kosztów i już. Więc im on jest droższy, ten miś tym... no? Koniaczek?
Hochwander: Podwójny...Stać mnie!
Miś: Noooo...
Hochwander: Masz może duży garnek? Bo mam prawdziwe parówki, w baraniej kiszce,
z cielęciny.
Miś: W baraniej kiszce? Eeee... to ty chyba, proszę ciebie, z Desy masz.
Hochwander: Nie, z filmu mam... Powąchaj... Daj jakiś garnek!
[Miś wychodzi opłukać puchar]
Scena 77: (w gabinecie prezesa)
[Hochwanderowi spada pod szafę papier toaletowy. Schyla sie po niego i w tym
czasie wchodzi Jarząbek]
Jarząbek (do szafy): Czasem, aż oczy bolą patrzeć jak się przemęcza, dla naszego
klubu, prezes Ochudzki Ryszard, naszego klubu "Tęcza". Ciągle pracuje! Wszystkiego
przypilnuje i jeszcze inni, niektórzy wtykają mu szpilki. To nie ludzie - to wilki! To
mówiłem ja - Jarząbek Wacław, trener drugiej klasy. Niech żyje nam prezes sto lat!
Jarząbek (do szafy): To jeszcze ja - Jarząbek Wacław, bo w zeszłym tygodniu nie
mówiłem, bo byłem chory. Mam zwolnienie. Łubu dubu, łubu dubu, niech żyje nam prezes
naszego klubu. Niech żyje nam. To śpiewałem ja - Jarząbek.
Scena 78: (w gabinecie prezesa)
[Miś niesie umyty puchar. Jarząbek wychodzi z gabinetu Misia]
Miś (do Jarząbka): Zamknij za mną!
Miś (do Hochwandera): Co ci się stało?
Hochwander: Ssssłuchaj, jak ty wyszedłeś, wbiegł tu jakiś facet i zaczął
gadać do szafy wierszem, a potem zaśpiewał piosenkę na twoją cześć.
Miś: Piosenkę?
Hochwander: Gdybyś słyszał te bzdury...
[Miś podchodzi do szafy i włącza magnetofon]
<Nagranie>: Łubu dubu, łubu dubu, niech żyje nam prezes naszego klubu. Niech
żyje nam.
Miś: To Jarząbek - dobry trener!
Hochwander: To się nagrało?
Miś: Nie tylko to!
<Nagranie>: Warunki na zgrupowaniach miałyśmy bardzo dobre! Wszystko to zasługa
naszego prezesa i nie jest prawdą, że nad łóżkami dach przeciekał! Szczególnie, że
prawie nie padało! Prezes dba o nas jak ojciec najlepszy! Pre...
Hochwander: Eee... Po co to?
Miś: Chcesz zobaczyć z poprzednich lat?
Hochwander: Aha... a oni nie wiedzą, że to się nagrywa?
Miś: Oczywiście, że wiedzą! Powiedziałem im o tym. Jeśli ktokolwiek chce
przekazać jakąś krytyczną uwagę o mnie, o mojej pracy, jakąś skargę, a mnie akurat
nie ma, może w każdej chwili wejść i nagrać... co mu leży na wątrobie.
Hochwander: Ale oni mogą kadzić ci, kłamać mogą, upiększać...
Miś: A po co by mieli? Przecież i im i mnie chodzi tylko o dobro naszego klubu.
Szczerość w naszym klubie to norma!
Scena 79: (w Pałacu Kultury i Nauki)
[Miśwchodzi do Pałacu Kultury i Nauki. Zauważa go Portier]
Portier: Proszę pana! Proszę bardzo, tamte drzwi!
Minister: Witaj Rysiu, wiesz jak cię lubię chłopie! No patrz, tak mnie
dopadła ta astma, że od świtu muszę pić te świństwa!
Miś: Taki przyniosłem. Ooo!
[Miś wchodzi do windy, w której odpoczywa Minister]
Minister: To dla mego wnuka. Chłopak tak się garnie do sportu. Niech ma na
zachętę!
Miś: Właśnie!
Minister: Oooooo, już wpół do szóstej, musimy znowu zmienić ciśnienie.
Wsiadaj, wsiadaj! Pojedziesz ze mną... Naciśnij trzydziestkę, tam !
Miś: Właśnie... nie bardzo wiedziałem co on uprawia, więc taki napis jest
może... nie taki bardzo...
Minister: Nic nie uprawia. Chodzi właśnie o zachętę, a co napisałeś?
Miś: Eeee... Napisałem tam...: "Markowi Złotnickiemu, za zajęcie
pierwszego miejsca".
Minister: Rysiu, bardzo cię lubię, morda! Słuchaj Rysiu, jak tyś brał
ślub z Ircią, to mieliście nad głowami takie szable. Pamiętasz? Chciałbym mieć
też takie szable i ja. No ale to dopiero na przyszły wtorek bierzemy ślub.
Miś: Oczywiście, rozumiem! Na przyszły wtorek. No a potem, oczywiście jakaś
... podróż poślubna.
Minister: A nie, to chyba przełożymy na zimę. Ja ci powiem: ja już wszędzie
byłem. Nie chce mi się. Za to Irena lata jak szalona. Przywiozła sobie piękne futro z
Leningradu. A teraz... co dzisiaj mamy ?
Miś: Eee... wtorek!
Minister: To w piątek leci do Londynu kupić sobie coś tam do sukni ślubnej, czy
kostium. No wiesz jak to kobiety... A co do tego ślubu, to...
Miś: Właśnie chciałem... przypomniałem sobie, że do Ireny list przyszedł zza
granicy... i jeszcze na stary adres... i zdaje się właśnie, że z Londynu...
Minister: Z Londynu? A gdzie go masz?
Miś: W domu... albo... albo w klubie.
Minister: Aaa, no to pojedziemy...
Miś: Nie, no, ale to po co? Zaraz! Chwileczkę! Panie ministrze! To
po co? Ja sam przyniosę! Po co pan minister ma się fatygować, proszę
poczekać na mnie! Zaraz z nim będę, zaraz będę!
[Mis ucieka]
Scena 80: (w mieszkaniu Jarząbka)
[Miś wali do drzwi Jarząbka. Otwiera jego żona]
Żona Jarząbka (do Jarząbka): Do ciebie...
[Słychać szczekanie psów i płacz dziecka]
Jarząbek (do psów): Ćśśśś... ćććśśś... Cicho! Cicho! Przecież swój
przyszedł, pan prezes...
[Jarząbek pokazuje Misiowi klasery ze znaczkami pocztowymi]
Jarząbek: Za dwa dni powinienem mieć nowe serie, ze zwierzętami myśliwskimi, a
teraz mam pojedyńcze. O, te! Z bloku! Te, francuskie...
Miś: Nie, no mnie chodzi o angielskie, przecież ci tłumaczę!
Jarząbek: Angielskie... właściwie nie mam nic ciekawego. Aaa... tu mam, z
pierwszego dnia obiegu i te stare. Ooo! Z kopertami też...
Miś: Aaa... koperty ze znaczkami? I ostemplowane!
Żona Jarząbka (do Misia): Proszę pana, z tymi rurami to było tak: zimą
wyleciały okna. U nas dwa, na szóstym piętrze dwa i na siódmym dwa.
Synek Jarząbka: na siódmym jedno!
Scena 81: (u tłumacza)
[Miś dzwoni do drzwi tłumacza. Otwierają sie drzwi]
Tłumacz: Ooo! Bon Jour. S`il vous plait! Entres, entres vous Piotr?
Miś: Eee... Pardon, Ich keine... ja po polsku... gawarit.
[Wchodzą do mieszkania]
Tłumacz: Przepraszam, przepraszam Pana bardzo, ale myślałem że to mój synowiec
ze swoim przyjacielem Francuzem. Mają przyjechać z Żoliborza żeby się wykąpać, bo
tam wody nie mają...
Miś: Dobrze, dobrze, dobrze, dobrze. Więc proszę Pana... ja bym prosił żeby
pan napisał to po angielsku... odręcznie... tu na tym papierze. Dobrze?
Tłumacz: A dobrze, proszę bardzo...
Miś: I to będzie taki tekst... proszę pana... więc tak... Ireno! Najdroższa
bogini śni mi się co noc twoje piękne ciało... eem... piękne ciało...
[Tłumacz zaczyna pisać]
Scena 82: (w Pałacu Kultury i Nauki)
[Miś próbuje wejść do windy]
Portier: Windy nieczynne. Dopiero od ósmej.
Miś: Ale ja do tej windy.
Portier: Ta winda jest na górze. Teraz pan ma relaks.
[Miś biegnie na góre schodami]
Miś: Hm hm hm heh heh heh
[Portier do ministra]
Jasiu: Jakiś z dołu do pana
Minister: Tak, tak. Niech wejdzie.
Miś: Przepraszam, że... to tak długo trwało...
Minister: Dobrze, dobrze, masz ten list. Bardzo, bardzo ci dziękuje. Jasiu! zwieź mojego przyjaciela windą. Po co ma się jeszcze męczyć w dół...
Scena 83: (u tłumacza)
[Minister daje Tłumaczowi list do Ireny]
Tłumacz (do ministra): Ooo... to prosty tekst, zaraz Panu przetłumacze. [Dzwoni
dzwonek do dzwi] Przepraszam pana najmocniej. Zaraz wracam.
Tłumacz (do gości): Myślałem, że już nie przyjdziecie, że wam wodę puścili
... common ca`va.
Scena 84: (w domu Misia)
[Miś wykręca numer do biura paszportowego]
Ola: A ty będziesz kto?
Miś: Jeszcze nie wiem... O, ten! Właśnie wczoraj wróciłem z Genewy. Masz.
Ola: Halo?! Mówię z sekretariatu towa...
Urzędnik (w urzędzie): Tak. Tak.
Miś: Halo?!
Urzędnik: Tak. Tak. Paluch. Tak. Zanotowałem. Oczywiście... wszystko.
Urzędnik (do drugiego telefonu): Pani Krysiu!
Urzędnik: I Aleksandra Kozeł. Tak.
Miś: To bardzo dobrze. Aaaa... Jak tam w waszym życiu prywatnym? Rozumiem. I
bardzo wam gratuluję.
Urzędnik (do Pani Kasi): Natychmiast załatwić to... w trybie pilnym i na
poduszkach!
[Paluch i Ola siedzą na sali w biurze paszportowym]
Urzędnik II (w urzędzie): Lądy i morza przemierzam, kulę ziemską z otwartym
czołem. Polski mam paszport na sercu. Skąd pytam, skąd go wziąłem? A wziąłem go z
dumy i trudu. Ze znoju codziennej pracy. Ze stali, z żelaza, z węgla. A węgiel to koks,
to antracyt.
Karłowaty tancerz I: Osiemdziesiąt
Karłowaty tancerz I!: Po nich!
Pani Kasia (do tancerzy): No co tak siedzicie? Ubierajcie się!
[Wbiegają karłowaci tancerze trzymając na poduszeczkach paszporty]
Scena 85: (w mieszkaniu Oli)
[Paluch rozmawia z Olą]
Paluch: No, to kiedy jedziemy i jak?
Ola: Samolotem. Napijesz się czegoś?
Paluch: Czemu nie...
Ola: Może Whisky? To piją anglicy.
Paluch: Może być, mogę spróbować.
[Ola wrzuca do whisky tabletke nasenną]
Ola: No wypij, wypij, anglicy to piją bez przerwy.
Paluch: Daj drugą szklankę.
[Dzwonek do drzwi]
Inkasent: Dzień dobry.
Ola: Dzień dobry.
Inkasent: Życzenia świąteczne od inkasenta.
Ola: Dziękuję.
Inkasent: Wesołych Świąt. Śledzie się
pojawiły na Grochowie na Terespolskiej. Zobaczymy ile tu się nabiło.
Paluch: Czyli, że zasadniczo Pan się musi na tym rozeznać całkowicie żeby
wiedzieć ile i gdzie...
Inkasent: Dotychczas tak było, ale teraz mamy komputer. Może Pan pisać co tylko
Pan chce to nie ma żadnego znaczenia.
Paluch: Komputer?
Inkasent: Eeee, on się i tak zawsze pomyli przy dodawaniu, proszę pana. Nie było
miesiąca, żeby się nie pomylił.
Paluch: Czyli, że teraz nie trzeba się tak znać na robocie?
Inkasent: A teraz już nie. Teraz jest dużo łatwiej, jest proszę pana.
[Onkasent wypija whisky ze środkiem na sennym]
Paluch: Komputer.
Inkasent: Przepraszam musze na chwilę do łazienki.
Ola: Oczywiście.
[Inkasent ziewa i zasypia]
Ola: Proszę pana, proszę pana! Proszę pana!
Paluch: Widzisz komputer. Angielska wóda...
[Dzwonek do drzwi]
Paluch: To ja otworze.
[Po drodze Paluch zerka w lustro i otwiera drzwi, w których stoi Miś]
Paluch: Nie dziękuje my już mamy.
Ola: Proszę pana! Proszę pana! Proszę pana!
Paluch (do Oli): Jakiś facet z lustrem. Powiedziałem, że mamy lustro.
Ola: Zajmij się panem, zaraz wrócę.
[Wybiega z mieszkania]
Paluch: Eeee, komputer!
Scena 86: (w bloku Oli)
[Ola rozmawia z Misiem na temat śpiącego Inkasenta]
Miś: Niech ci ten węglarz wyniesie tego inkasenta. To raz... Nie! Poproś dozorcę. Uśpij
go!
Ola: Dozorcę?
Miś: Węglarza!
Ola (do dozorcy): Proszę pana! Proszę pana! Czy może pan przyjść do mnie i
wynieść inkasenta!
Dozorca: Słucham panią? Co się stało?... Dobrze, dobrze.
Scena 87: (nieopodal bloku Oli)
[Impreza z okazji Dnia Pieszego Pasażera]
Pracownik MPK (przez megafon): Przepraszając za nie planowaną awarię zapraszam
wszystkich pasażerów na placyk przy skwerze. Powtarzam. Miejskie Przedsiębiorstwo
Komunikacyjne, realizując hasło: "Ludziom dobrej roboty - rozrywka i humor", w
związku z awarią komunikacji zaprasza pasażerów na placyk przy skwerze.
Pewna Pani: Tramwaje stoją od godziny! Już mi kilku wlazło do piwnicy i
nalało. A ten sobie poszedł inkasenta wynosić. Już ja ci pokażę, ja ci wyniosę!
Scena 88: (placyk na skwerze)
[Impreza na skwerze]
Prowadzący występy: Proszę Państwa! Pozwólcie, że powitam zebranych tu
tradycyjnym Dzień Dobry! I przystąpię do programu czyli do rzeczy. I z tej właśnie
korzystamy z okazji, bo w końcu awaria też jest jakąś okazją, aby naszym pasażerom,
ludziom dobrej roboty, bo są nimi przecież, zaprezentować, do czasu usunięcia awarii,
artystyczny program.
Pan I: Bardzo przepraszam, gdzie pani dostała tę herbatę?
Pani I: A nie... To córka przysłała mi z Łomży.
Pan I: Aahaaa...
Wesoły Romek: Dzień dobry, cześć i czołem! Pytacie skąd się wziąłem?
Jestem wesoły Romek, mam na przedmieściu domek, a w domku wodę, światło, gaz...
Pan II: Nie bój, nie bój! Wyłączą Ci!
Scena 89: (pod blokiem Oli)
[Miś rozmawia z Olą na temat śpiącego Palucha]
Ola: Śpi Misiu, śpi, śpi jak bóbr!
Śpiący Pijaczek: No to co... Śpię, bo mie się chce spać... logiczne!?
Scena 90: (w mieszakaniu Oli)
[Miś i Ola oglądają śpiacych Palucha, inkasenta i dozorcę]
Ola: No i co Misiu?
Miś: Dobrze... Acha, daj mi teraz szybko twój paszport... No przecież muszę
szybko kupić bilety na jutro! A ty tymczasem tutaj ich przypilnujesz. I ja zaraz
wracam do Ciebie!
Scena 91: (na lotnisku, przy kasach)
[Miś stoi przy kasie. Kasjerka zajmuje się swoimi sprawami i nie zwraca na niego
uwagi]
Miś: Dzień dobry!
Kasjerka: Pani kierowniczko, podwawelska... Słucham pana?
Miś: Mam tu zarezerwowany bilet lotniczy, do Londynu, na nazwisko Paluch, Stanisław Paluch.
Kasjerka: Samolot do Londynu 11:05. Bilet od czterech minut jest przeceniony, jest
11:09.
Miś: Jaaa... dałem podwawelską...
Kasjerka: Proszę bardzo! Proszę! Nie zjem panu! Proszę!
[Kolejka przy kasie z przecenionymi biletami lotniczymi]
Kasjerka II: Nie chce pan do Tokio, więc ja radzę niech pan bierze do Melbourne...
to bardzo rzadki bilet... jeszcze aktualny... samolot odleciał trzy dni temu... nawet
jeszcze nie wrócił.
Pan pediatra: Melbourne?
Kasjerka II: Tak... Proszę...
[Przybiega Miś i wpycha się do kolejki]
Miś: Strasznie Państwa przepraszam, ale przed chwileczką dostałem wiadomość,
ze szpitala żona urodziła syna, chłopak, więc chciałem żonie - kwiaty, a
maleństwu na przywitanie tego świata jakiś bilet na dobrą wróżbę... Pozwolą
Państwo?
Pan pediatra: Proszę bardzo.
Miś: Kochana... ten do Londynu 11:05. Kwiaty dla Pani...
Kasjerka II: Dowód proszę.
Miś: Proszę bardzo.
Pan pediatra: Przepraszam Pana...
Kasjerka II: Dziękuję.
Pan pediatra: ... Jestem lekarzem pediatrą.
Miś: Jaa... przecież syn... tłumaczę Panu!
Pan pediatra: Ile waży syn?
Miś: Dwanaście kilo.
Pan pediatra: Dwanaście?
Miś: Yhym...
Pan pediatra: Słuszną linię ma nasza władza.
Scena 92: (przy wejściu do portu lotniczego)
[Bileter sprawdza bilety przy wejściu na halę odlotów. Do wejścia zbliża się
syn z matką]
Bileter: Z biletami wpuszczamy, proszę bardzo.
Starsza Pani: Dziękuję.
[Bileter zatrzymuje syna]
Syn Pani: Ale ja mamę odprowadzam!
Bileter: Chwileczkę! Zajrzę do instrukcji. Mmm, Maa... Maaa, matka. Matkę
możecie pożegnać machaniem z tarasu widokowego.
[Syn z Matką zbliżają sie do tarasu widokowego i widzą wywieszkę]
Syn Pani: Przepraszamy, taras widokowy nieczynny. Najbliższy czynny taras widokowy
dla odprowadzających we Wrocławiu.
Starsza Pani: A może ty byś poleciał synku?
Syn Pani: Przecież to mama ma mieć operację a nie ja!
[Syn do biletera]
Syn Pani: No ale tylko walizkę na bagaż...
Bileter: Nie bądźcie natrętni! Natrętny pasażer. O! A gdyby tu wasz synek z
grupą stuosobową odlatywał, i każdy z rodziców chciałby wejść to jaki był by
tłok sami widzicie, i nie mówcie, że nie macie synka, bo w każdej chwili mieć
możecie! Sprawdzić czy nie ksiądz.
Miś: Przepraszam, ja mam bilet!
Konik biletowy (do Syna): Chono! Chono pan!
Syn Pani: Co jest?
Konik biletowy: Bilecik dla Pana?
Syn Pani: Co?
Konik biletowy: Pytam! Czy bilecik Pan potrzebuje? Hyy.. Lufthansa, Boag,
SwissAir, AirFrance...
Syn Pani: Panie, przecież to nieważne!
Konik biletowy: Hyy... Ważne, że na wejście jest ważne! No to jak? To jest
Panie taka peronówka! Polski dać czy zagraniczny?
Pani z informacji: Uwaga ! Uwaga ! Pasażerowie udający się do Londynu samolotem
Polskich Linii Lotniczych "LOT", rejs 287E, proszeni są o przejście... wejścia
"D" oznaczonego literą "A". Dziękuję.
Syn Pani: I wejde?
Konik biletowy: Hee....
Syn Pani: No to... daj pan polski!
Konik biletowy: Cztery dychy.
Syn Pani: Ile?
Konik biletowy: Cztery dychy, cztery dychy. Zagraniczny tańszy, trzy dychy...
A na LOT-owski pan wejdzie wszędzie... na krajowy też. Trzymać w okładce, nie
giąć, nie niszczyć! Dwa lata będzie służyć.
Scena 93: (w centrum informacyjnym lotniska)
[Miś pyta w informacji]
Miś: Najmocniej Panią przepraszam, ale chciałem zapytać o której odlatuje dzisiaj ten do Londynu 11:05?
Pani z informacji: A skąd ja mam wiedzieć! No, chyba o pierwszej!
Miś: Dobrze, a w takim razie czy mogłaby Pani...
Pani z informacji: Chwileczkę, chwileczkę! Pasażer Stanisław Paluch zgłosi
się natychmiast do odprawy paszportowo-biletowej. Wzajemna przyjaźń i zaufanie
podstawą prawidłowego funkcjonowania podstawowej komórki społecznej rodziny.
Passanger Stanislaw Paluch. Please report... Senk you.
Scena 94: (teren lotniska)
[Miś jedzie w autobusie do samolotu ze stewardessą]
Stewardesa I: Trzydzieste Plenum Spółdzielni "ZENUM".
Miś: Słucham?
Stewardesa I: Nie, my po prostu tak nazywamy taki dzień, kiedy wszystkie
samoloty odlatują o czasie i wtedy jest taki bałagan, że z niczym nie można zdążyć!
[Miś wchodzi do samolotu]
Stewardesa II: Ejj, spóźnialski...
Miś: Trzydzieste Plenum Spółdzielni "ZENUM".
Scena 95: (na pokładzie samolotu)
[Miś zauważa swoją byłą żonę - Irenę]
Irena: Dobra, dobra! A ten list co spreparowałeś i mu podsunąłeś? Władek
się przejął. I mówi: "W piątek nie polecisz". Mówię: "Dobra. W piątek nie,
lecę w czwartek!" Oczywiście takiego jednego wysłał za mną. Siedzi tam, gazetę
czyta. Pracuje znaczy... Ale, że ci paszport dali...
Scena 96: (w mieszkaniu Oli)
[Ola dzwoni do koleżanki]
Ola (do telefonu): Eli? Hej, to ja! Dzwonię do ciebie, bo niestety nie mogę
z tobą rozmawiać. Co? No jest u mnie parę osób. Nie, nie znasz, zagraniczni.
Ola (do śpiących): If ju wud lajk sam fain plis help jourself, Dżeri.
Ola (do telefonu): Nie, nie, tu, tu do znajomego mówiłam.
Scena 97: (na pokładzie samolotu)
[Miś rozmawia z byłą żoną - Ireną na pokładzie samolotu]
Irena: No i co teraz?
Miś: Spóła! A co ci innego mogę zaproponować...
Irena: Przyjmuję! Widzisz szakalu? Przegrałeś...
Miś: Z tobą przegrać to jak wygrać.
Pasażerka: Złociutka, złociutka, niech mi pani powie. To ja powinnam wypełnić po
angielsku? Może mi pani pomóc?
Stewardesa III: Cukierki roznoszę!
Irena: Ja pani pomogę.
Pasażerka: Bardzo proszę...
Irena: Nazwisko, imię, zawód, adres... alkoholu pani nie ma?
Pasażerka: Nie, nie, tylko woda kolońska.
Irena: Ahaa... to wszystko.
[Pod nieobecność Ireny Miś wyrywa z jej paszportu stempel-wizę]
Pasażerka: Dziękuję.
Scena 98: (teren lotniska w Londynie)
[Kontrola celna na lotnisku]
Obsługa lotniska I: Look here. Well, well, well... Heroine hidden in Rysard Ochudzki`s
luggage.
Pasażerka: Ta pani powiedziała, że wszystko dobrze jest wypełnione, ta pani.
[Obsługa lotniska zatrzymuje Irenę]
Obsługa lotniska I: Justin. What do you think? Well, search all the luggages
immediately.
Obsługa lotniska II: 201! Chemberlain speaking... Yes.
Pani z radiowęzła: May I have your attention please ! Person who happened to find
a British visa page from the polish passport is kindly requested to call at the imigration
stand.
Obsługa lotniska I: In my opinion this is an unhappy woman and ill.
Obsługa lotniska II: She said that her husband, this Ochodzky
Obsługa lotniska III: There is no such a man, look. We`ve checked everybody. Look
here!
Obsługa lotniska I: Off course! As soon as we receive a confirmation of the
british visa from the Home Office you`ll be able to leave
Irena: Yes! But, have you detained mine husband? You... he destroyed my
passeport! My passeport. You must arrest him!
Obsługa lotniska III: Certainly... Yes, yes. But look again a passeport is just a
little bit of paper. See here? It`s just a bit of paper.
Obsługa lotniska II: But unfortunatelly you can`t see your husband. He will be
detained for taking away the certain amount of heroine. 80 000 pounds worth.
Irena: O Boże! Idiotka, co ja zrobiłam...
Scena 99: (w sklepie w Londynie)
[Sprzedawczyni podaje klientowi szynkę]
Klient: Have you got smoked ham?
Sprzedawczyni: We sure do. How about this one? It`s very juicy. Perfectly
smoked.
[Pan Janek zauważa Misia]
Janek: Boże mój. No kochany pan, skąd się pan tu... znalazł z kraju... co za niespodzianka. I na dłużej, do świąt pan zostanie. Musi pan koniecznie tutaj u nas
zostać.
Miś: Zobaczymy.
Janek: A niech rzesz Pan siada i opowiada! Nowiny! Nowiny!
Miś: Nowiny, jak nowiny, panie Janie kochany! Najważniejsze, że pana
widzę w zdrowiu, dzięki Panu Bogu najwyższemu! I daj Panie Boże tak dalej! A ja jak po
ogień wpadłem bo... do mojej kasetki, bo chce jeszcze... wie Pan... z czekiem przed
zamknięciem banku zdążyć...
Janek: No ale przecież musi pan jeszcze coś zjeść.
Miś: Nie, nie jestem głodny. Później zjem...
Janek: Tu nikt nic nie ruszał.
Miś: Tak wiem, bardzo dobrze! Ja zabieram ze sobą książeczkę i
później wpadnę, panie Janie pogadamy, później, później, panie Janie kochany
później... Ahaa, największa rzecz bym zapomniał... kamyk, o który pan prosił z... Jeleniej Góry przywiozłem.
Janek: Z Jeleniej?!
Miś: Z Jasnej Góry oczywiście! Pamiątka. Pan wie, kto po nim
stąpał... Tu kładę, panie Janie kochany... wieczorem będzie czas pogadać sobie o
starych Polakach, a na razie...
Janek: No, ale przecież...
Miś: Wieczorem ! Wieczorem ! Wieczorem !
[Miś zabiera książeczkę czekową i wybiega]
Scena 100: (w londyńskim banku)
[Miś próbuje zrealizować w okienku bankowym czeki]
Kasjer: I'm sorry sir. We`re not cashing cheques.
Miś: Nie bardzo rozumiem co pan do mnie mówi, ale przecież mogę
się panu wylegitymować. Proszę bardzo, niech pan sobie nie wyobraża... że ja, że
ten... dowodem osobistym. Proszę bardzo. Proszę, tu mam dowód osobisty. Panu służę. Proszę.
Ryszard Ochucki. Proszę, widzi Pan! No. To jestem ja? No ja? Podobny? Ten sam
podpis. Pan sprawdzi. Proszę bardzo. No...
Kasjer: Look sir...
Miś: Yes! Yyy... Daj pan, no przecież nie zjem panu no...
Sprzedawczyni ze sklepu (przez telefon): Moment! Pan da tego pana.
Miś: Pani mówi po angielsku? Niech Pani przetłumaczy tego bałwana,
przecież ja nic nie rozumiem co do mnie mówi. Proszę bardzo. Mów!
Kasjer: Yes? Yes Madam, I`ve been trying to explain...
[Po chwili]
Kasjer: Certainly Madam! She like to speak with you.
Miś: Tak?
Sprzedawczyni (przez telefon): Ony mają strayk.
Miś: Strajk?!
Sprzedawczyni (przez telefon): Tak. Ony mają za siemno w pracy. Ammm...
I zrobyli strajk ościegawćy. On się skońci o drugiej godzinie...
Miś: Osiem minut cię zbawi! Ty biurokrato! Strajku się wam
zachciewa. Oj, przewraca się wam w głowach przewraca!
[Miś czeka do drugiej]
Scena 101: (w sklepie u pana Janka w Londynie)
[Irena wypytuje pana Janka o swojego byłego męża - Misia]
Irena: Dawno?
Janek: Pół godziny temu...
Irena: Pan jest pewien, że to był on?
Janek: Pana Ryszarda bym nie poznał...
Scena 102: (w londyńskim banku)
[Miś czeka na zakończenie strajku]
Głos z głośnika: It`s 2:00 PM. The strike is over.
Kasjer: Sir! You can cash your cheque now.
[Miś podejmuje gotówkę]
Scena 103: (w innym londyńskim banku)
[Miś chce wpłacić pieniądze do innego londyńskiego banku]
Miś: Gut morning! Ja... chciałbym... moje pieniądze... many... maj many,
tu umieścić... wasz bank... konto na hasło... Fersteien?
Bankier: Dlaczego nie fersteien? My wszystko fersteien. Proszę
bardzo pan spocznie, pan usiądzie, pan poczeka, się załatwi...
Scena 104: (w Londynie)
[Miś dzwoni do pana Janka]
Miś (dzwoni z budki): Hallo? Panie Janie, mam gorącą prośbę. Wie Pan to nie
jest rozmowa na telefon. Krótko, czy mógłby pan wysłać taką depeszę na moje
nazwisko do kraju? Tak. "Niestety nie mogę przyjechać... nie mogę przyjechać kochani
chłopcy. Całuję Was. Ciotka".
Janek: Rozumiem, ciotka! Tak jest!
[Miś wraca samolotem do Polski zajadając sie kiełbasą podwawelską]
Scena 105: (w mieszkaniu Oli)
[Miś wpada do mieszkania Oli]
Miś: Huuu...
Ola: Masz?
Miś: Co mam niby mieć?!
Ola: Bilety!
Miś: Ee... Bilety! Oczywiście, że nie mam! Pięć godzin stania i okienko mi
zamknęli przed nosem... szczęście, że mi zamknęli! Ładnie byś mnie władowała... Ty wiesz, co się stało!?
Ola: Co?
Miś: Co, co... Nie gadaj tyle tylko pomóż mi go wynieść, przecież musimy
go wynieść.
Ola: Dlaczego?
[Oboje wynoszą śpiących]
Scena 106: (przed blokiem Oli)
[Ola wypytuje Misia podczas wynoszenia śpiących]
Ola: Ale co się stało?
Miś: Nie gadaj tyle! Otwieraj samochód! Otwieraj samochód, no już! Wiesz, że mnie w
ogóle o mało nie wsadzili...
Ola: Dlaczego? Co się stało?
Miś: Co się stało. Milicja szuka tego twojego Stacha Palucha.
Ola: No, przecież paszport mu dali...
Miś: Dali mu paszport! Tak ale pamiętaj po czyim telefonie mu dali...
paszport.
Scena 107: (na dworcu)
[Miś i Ola zostawiają śpiącego Palucha na Dworcu Cenatralnym. Z megafonu
słychać niezrozumiały bełkot]
Pijany przechodzień: Braciszek do wojska?
Miś: Odwal się! Durniu!
Ola: Dobranoc książę...
Miś: Dlaczego książę?
Ola: Mój kolega z teatru ma takie powiedzonko. Nie wiem dlaczego.
Scena 108: (w mieszkaniu Oli)
[Ola i Miś oglądają telewizor. Miś delektuje się kiełbasą podwawelską]
Spiker TV: Dzisiaj w godzinach popołudniowych w Warszawie narodziła się nowa,
świecka, tradycja - Dzień Pieszego Pasażera, który to dzień z pewnością wejdzie
na stałe do naszego kalendarza. Tańcem i zabawą uczcili warszawiacy ten nowy a jakże
piękny podarunek tramwajarzy. Festyn z okazji Dnia Pieszego Pasażera, zakończy się
pokazem sztucznych ogni.
Miś: Napij się, bywają w końcu większe nieszczęścia. Chcesz, kupię Ci
futro...
Ola: Prawdziwe?
Miś: Prawdziwe...
Spiker TV: Do Warszawy przybyła zawodowa drużyna koszykówki, aby ...
Ola: Miś!
[Ola podbiega do Misia, uściskuje go, po czym zaczyna sie delektować leżącąna stole
kiełbasą podwawelską]
Spiker TV: ... rozegrać kilka spotkań pokazowych. Obejrzeliśmy. Rzeczywiście,
pokaz jak pokaz, ale z koszykówką i sportem ma to już coraz mniej wspólnego. Trochę w
tym cyrku, trochę zabawy, a najwięcej robienia z nas tak zwanego "Tata wariata".
[W telewizjii widać murzyńskiego koszykarza]
Ola: Niesamowici są ci Murzyni!
Miś: Eeeee...
Ola: Nie w tym znaczeniu, ale w ogóle. Patrz jak on się rusza!
Miś: Czy ty wiesz, jak ja byłem młody to też byłem Murzynem i grałem w kosza?
Poważnie! Tak robiłem. Patrz!
[Miś pokazuje jak był Murzynem i grał w koszykówkę gdy był młody]
Miś: Tak robiłem! Potem mi przeszło...
Ola: Misiu...
Scena 109: (w barze)
[Paluch rozmawia z jakimś menelem]
Paluch: Tak sobie czasem myślę, czy miłość to w ogóle w życiu jest możliwa.
Czy to w ogóle jest takie coś.
Kolega z baru: Miłość?
Paluch: No miłość... Czy to w ogóle jest możliwe...
Kolega z baru: Noo... w telewizji to często pokazują miłość, jak jacyś tam się kochają albo mówią.
Paluch: No. Ja też tak myślę, w życiu to jest nie możliwe.
Scena 110: (na Furmance)
[Węglarze wraz z rodzinami jadą furmanką. W pewnym momencie Dyrman zauważa
lecący helikopter i uwieszonego na nim słomianego misia]
Dyrman: Oo! Tam... ktuś... wisi!
Tata Tradycji: To taka zabawka słomiana. Mówili w telewizorze, że będzie taki
fruwał. Zobacz !
Zofia: W jakim telewizorze?! W twoim... co ty za głupoty gadasz?!
Tata Tradycji: A jak, mówili, to tradycja taka jest, nowa, że będzie fruwał!
Dyrman: Jak to fruwał? On wisi na sznurku albo na drucie...
[Furmankę zatrzymuje patrol milicji]
Paluch: Dobry!
Milicjant: Ta fura służy do przewożenia osób?
Paluch: Nad jeziorko... na gliniankę jedziemy rybkę złowić na Wigilię.
Milicjant: Dowód osobisty, kartę woźnicy proszę... Co wy mnie tu dajecie? A, paszport! Najpóźniej w pierwszy dzień po świętach, należy paszport zwrócić! W
porządku, można jechać!
Paluch: Ale dlaczego mam zwrócić?
Milicjant: Wróciliście z zagranicy!
Paluch: Ja? Z jakiej zagranicy?!
Milicjant: No jak to z jakiej zagranicy... Byliście w Anglii! Nie udawajcie
głupiego... Można jechać!
Paluch: Tak jest!
Wąsacz: Gdzieś ty był?!
Tata Tradycji: Toś ty w Anglii był?! Czegoś nic nie mówił?
Zofia: On w ogóle nie gaduła jakiś...
Dyrman: Chłop gadać nie musi!
Tata Tradycji: Długo byłeś?
Paluch: Jeden dzień...
Dyrman: To krótko.
Paluch: Trudno wytrzymać człowieku tam... Taką rudą wódę piją, na myszach!
Dyrman: To tam jeszcze bardziej garują jak u nas?
Paluch: Uuuuu, bez porównania, kochany... taki malutki wypijesz, dwa dni
nieprzytomny jesteś...
Dyrman: O rany boskie!
Scena 111: (nad zamarzniętym jeziorem)
[Nad jeziorem kobieta z dzieckiem śpiewa kolędę]
Pani z dzieckiem (śpiewa): Lulaj, że mi lulaj we wszechświecie całym, tyś jest
moim królem mój syneczku mały. Ciebie ja otulę, ciebie ja nakarmię, nim świąteczna
nocka cały świat ogarnie. Nie płacz mi, na przyszłe dni, gdy cię spotka krzywda,
bieda. Śpij mi, śpij, lulaj mi...
[Węglarze rozmawiają na temat tradycji]
Tata Tradycji: Tradycja, chodź no do tatusia! A butków nie zamocz!
Węglarz: Ona nie może się tak nazywać, Tradycja!
Tata Tradycji: Dlaczego niby?!
Węglarz: Pytasz dlaczego? No, bo tradycją nazwać niczego nie możesz.
I nie możesz uchwałą specjalną zarządzić, ani jej ustanowić. Kto inaczej sądzi,
świeci jak zgasła świeczka na słonecznym dworzu! Tradycja to dąb, który tysiąc lat
rósł w górę. Niech nikt kiełka małego z dębem nie przymierza! Tradycja naszych dziejów jest warownym murem. To jest właśnie kolęda, świąteczna wieczerza,
to jest ludu śpiewanie, to jest ojców mowa, to jest nasza historia, której się nie
zmieni. A to co dookoła powstaje od nowa, to jest nasza codzienność, w której my
żyjemy.
Pani z dzieckiem (śpiewa): Uśnij, że mi dziecię, już oczkami swemi, śnij o
całym świecie, śnij ty o tej ziemi. By to była ziemia spokojna i dobra, ziemia
sprawiedliwa, wszystkim ludziom szczodra.
[Spada miś, który urwał się z helikoptera i uderza z impetem w ziemię. Wszyscy zostają zachlapani błotem i
słomą]
Pani z dzieckiem (śpiewa): Luliła, pięknie gra, fujareczka, fujareczka. Tysiąc
gwiazd, świeci tam, dla mego syneczka. Lulaj, że mi lulaj we wszechświecie całym, tyś
jest swoim królem, mój syneczku mały.
KONIEC